Wstyd. Upadek. Agonia. Oszuści. Czy to zwiastun najnowszego serialu na podstawie powieści Remigiusza Mroza? Nie. To tytuły rozdziałów nieautoryzowanej biografii Davida i Victorii Beckham. Pomnik mojej ulubionej pary showbiznesu runął bezpowrotnie, dlatego recenzja będzie brutalna – ale nie dla autora, Toma Bowera, czy dla Wydawnictwa Harper Collins, tylko dla głównych bohaterów.
PR-owy blichtr przykrywką marki Beckham
Lubię książki takie, jak ta, bo nie ma co ukrywać – autoryzowane biografie i autobiografie z reguły pomijają najbardziej kąśliwe smaczki. W niedawno wydanej historii Patrice’a Evry zabrakło mi szczerej prawdy na temat jego spraw sądowych i zdrad wobec wieloletniej żony. Piłkarz był nad wyraz oszczędny w ujawnianiu szczegółów swojej niewierności. Z jednej strony oczywiście to rozumiem, nikt nie chce prać publicznie swoich brudów, zwłaszcza gdy jest tym złym charakterem, ale z drugiej strony… no właśnie, z drugiej strony są nieautoryzowane biografie.
„Marka Beckham” jest całkowitym przeciwieństwem netflixowego miniserialu „Beckham”, którego produkcja była w całości nadzorowana przez Davida i który miał na celu wybielenie jego marki, od lat borykającej się z problemami finansowymi, wizerunkowymi i… łóżkowymi. W książce wszystko to, o czym od lat mówią David i Victoria, pokazane jest od skrywającego największe brudy zaplecza. Autor, zdając sobie sprawę z kontrowersyjności swojego dzieła, powołuje się na dane, które oznaczył 33 stronami przypisów. Żeby nie było, że zmyśla.
Przed sięgnięciem po „Markę Beckham” wiedziałam tylko o jednej zdradzie Davida. Rebecca Loos, asystentka piłkarza w jego hiszpańskiej przygodzie z Realem Madryt, asystowała mu nie tylko w sprawach zawodowych, ale zastępowała Victorię w najbardziej intymnych kwestiach, o czym szybko dowiedziały się tabloidy na całym świecie. Seksskandal cichł bardzo powoli, a gdy po latach wszyscy już o nim zapomnieli, na jaw zaczęły wychodzić kolejne afery z udziałem Davida i innych kobiet, czego ja już mojemu idolowi z dzieciństwa (w przeciwieństwie do Victorii) nie wybaczę.
Potwór, którego sama stworzyła
Posh Spice, gwiazda największego muzycznego girl bandu w historii muzyki, przez długie dekady nie mogła pogodzić się z tym, że po ślubie z Davidem stała się jego cieniem. A przecież to ona, jako jedna ze Spice Girls, była sławna jako pierwsza. To ona pomogła wypromować Davida jako produkt marketingowy, kreowała jego modowy wizerunek, dzięki któremu stał się najbardziej opłacalnym medialnie piłkarzem na świecie.
Ta historia przypomina mi trochę Frankensteina, który nieświadomie stworzył potwora – i tu zacytuję Wikipedię – „w miejsce ideału powstaje monstrum, wprawdzie inteligentne i wykazujące ludzkie odruchy, jednak nie potrafiące się odnaleźć w otaczającej rzeczywistości”. Victoria stworzyła nieinteligentne monstrum, nieposiadające ludzkich odruchów, za to idealnie odnajdujące się w międzynarodowym środowisku showbiznesu. Czy za wybryki Becksa może winić samą siebie? Rządza władzy, sukcesu i pieniędzy była dla niej zawsze najsilniejsza, dlatego ciężko stanąć tu po czyjejś stronie.
Od wizerunku „posh spice” do „lady Victorii”
Posh Spice marzyła także o tym, aby zostać „lady”, dlatego na swój sposób wspierała męża w dążeniach do uzyskania tytułu szlacheckiego. Para starała się o to już w 2014 roku, ale ciągłe niejasności w kwestiach podatkowych ich brandu, obchodzenie brytyjskiego prawa i nieustające afery wokół relacji (poza)małżeńskich stale odwodziły komitet od przyznania Beckhamowi nobilitacji.
W końcu otrzymał wymarzony „sir” przed nazwiskiem za zasługi dla sportu i działalność charytatywną. A tego odmówić mu nie można, bo przez ubiegłą dekadę robił wszystko, aby wyglądało na to, że jest w swej pomocy bardzo hojny. Współpracował z UNICEF-em, choć na pokaz. Tom Bower ujawnił nawet jedną z rozmów, w której David miał być rzekomo bardzo niezadowolony, że to z jego konta mają iść pieniądze na pomoc fundacji.
Podatkowe sztuczki i rodzinne napięcia
Wątków dotyczących obchodzenia prawa podatkowego jest w tej książce więcej, niż kwestii czysto sportowych. Ukazana jest droga Backhamów do Miami, w którym obecnie David zarządza swoim klubem piłkarskim. Ma tam jedną z czterech luksusowych posiadłości, do której wyposażenie w postaci obrazów o wartości 2,7 milionów funtów odliczył od podatku dochodowego – urząd podatkowy wyraźnie zabronił mu takich przekrętów, jak widać bezskutecznie.
Dobytek Beckhamów wypada blado w porównaniu do miliardowych przychodów Nelsona Peltza, teścia Brooklyna, najstarszego z synów pary. Starsza o cztery lata od swojego małżonka Nicole Peltz od samego początku darzyła ogromnymi uczuciami zarówno Brooklyna, jak i jego rodzinę, tyle tylko, że były to zgoła odmienne uczucia. Miłość i pożądanie wobec pierworodnego, niechęć i dystans wobec jego rodziców. Okoliczności oziębłych stosunków na linni Peltz-Beckham również zostały tu opisane.
Marka Beckham – imperium, które przetrwa każdy skandal
To, czego absolutnie duetowi Posh & Becks nie można odebrać, to determinacja w dążeniu do sławy, chodzenie z wysoko podniesionymi głowami nawet wtedy, gdy wszystko się na nie wali, konsekwencja w budowaniu swojej marki oraz idealizowanie własnego wizerunku tak, aby świat uwierzył, że jest on wiele wart. David zbudował swój pomnik (dosłownie i w przenośni) wielkiego piłkarza, legendy Manchesteru United, Victorię w końcu zaczęto doceniać za wkład w branżę modową, choć droga do celu już chyba bardziej wyboista być nie mogła.
I choć biografia mojej ulubionej pary z dzieciństwa ujawnia wiele jej wad, to i tak dalej będę jej kibicować. Myślę, że zarówno David, jak i Victoria, razem z dziećmi, przeszli w życiu tyle, że teraz nikt nie zdoła podciąć im skrzydeł bardziej, niż – ewentualnie – oni sami. „Markę Beckham” polecam każdemu, fanom piłki nożnej, celebryckiego blichtru, historii o tym, jak gwiazdy showbiznesu zarządzają finansami, a także tym, którzy z nostalgią wspominają początki budowania marki Beckham.











Skomentuj