Zaskakująca. Dlatego polecam ją każdemu, nie tylko fanom koszykówki. Szczera, głęboko osobista i inspirująca. Dlatego powinny sięgnąć po nią osoby, które mierzą się w życiu z trudnościami, osoby szukające motywacji do zmian na lepsze. Ciekawa i inna niż wszystkie. Pozycja idealna dla wybrednych czytelników. Zanim sięgniecie po autobiografię Carmelo Anthony’ego, spójrzcie na nią moimi oczami – oto recenzja równie szczera i inna niż wszystkie.
Historia zawodowego koszykarza, ale nie o zawodowej koszykówce
W biografii Magica Johnsona, której recenzję również znajdziecie na moim blogu, autor poświęcił ponad 200 stron na okres dorastania przyszłej supergwiazdy NBA. W książce „Bez obietnic. Autobiografia” autorzy poświęcają dorastaniu Carmelo mniej więcej tyle samo miejsca, z jedną podstawową różnicą – historia Magica miała 1100 stron, a ta o Melo 305. Na próżno szukać tu opowieści z parkietów NBA – historia kończy się draftem 2003, w którym Anthony’ego do składu wybierają Denver Nuggets.
Zresztą, jak sam tytuł wskazuje – „Bez obietnic”, nikt tu niczego nie obiecywał. Jest to opowieść o trudnym dorastaniu, walkach nie o piłkę na parkiecie, ale o życie na niebezpiecznych ulicach amerykańskich dzielnic. Sama okładka świetnie oddaje to, co pod sobą kryje. I choć Anthony często odnosi się do utworów DMX-a i Nasa, których namiętnie słuchał, to ja patrząc na tę okładkę mam w głowie pierwsze wersy Gangsta’s paradise Coolio. As I walk through the valley of the shadow of death, I take a look at my life and realize there’s nothin’ left… Melo doświadczył straty wielu bliskich mu osób i nie miał absolutnie nic do stracenia opuszczając kolejno Brooklyn i Baltimore.
Sentymentalista próbujący zrozumieć niesprawiedliwości świata
Opuszczał kolejne miasta, ale zawsze za nimi tęsknił. Tak naprawdę wypychali go z nich jego bliscy i osoby, które widziały potencjał oraz szanse na to, że Melo stanie się zawodowym koszykarzem na najwyższym poziomie. Sam zainteresowany nigdy nie marzył o grze w NBA. Dla Anthony’ego najważniejsza była rodzina a każda kolejna przeprowadzka zmuszała go do pożegnań z braćmi i przyjaciółmi. Jego młodość naznaczona była tragicznymi wydarzeniami – śmiercią ojca, gdy mały Carmelo miał tylko 3 lata, śmiercią ojczyma i bliskiego kuzyna. Handel narkotykami i strzelaniny były w jego środowisku na porządku dziennym.
Autobiografia Melo to także próba zrozumienia świata, przede wszystkim duchowego. Wychowywany w wierze, której nauczyła go matka, zderzył się z zupełnie innym poglądem w katolickiej szkole, gdzie za zadawanie trudnych pytań nie raz obrywał od nauczycieli. Ciekawość świata, próba pogodzenia się z jego niesprawiedliwościami, nieprawdopodobna siła psychiczna tego młodego chłopaka pozwoliła mu radzić sobie z depresją i udowodnić, że niemożliwe nie istnieje. Melo zadedykował tę książkę „każdemu dziecku, które wie, że w życiu możliwe jest znacznie więcej, niż mu wmawiają”.
Historia przerwana w najlepszym momencie. Czy na pewno?
Rok 2003, Madison Square Garden, Carmelo Anthony z Uniwersytetu Syracuse zostaje wybrany przez Denver Nuggets z trzecim numerem w drafcie. Aż chce się przeczytać, co było dalej! Czy Melo spisze na kartach kolejnej autobiografii zawodową część swojego życia? Wątpliwe. Z jednej strony autobiografie są bardziej szczere, niż biografie, z drugiej – jej bohaterzy skwapliwie ukrywają to, co chcą, tak jak zrobił to Patrice Evra pomijając w swojej historii wszystkie zdrady i rozprawy sądowe o porzucenie rodziny.
Carmelo także miałby co nieco do ukrycia, gdyż jego przygoda w NBA nie była pozbawiona kontrowersji związanych m.in. z posiadaniem nielegalnych substancji czy jazdą autem pod wpływem niedozwolonych środków. Być może przerwanie opowieści w jej najciekawszym, z koszykarskiego punktu widzenia, momencie było najlepszym, co Melo wspólnie z D. Watkinsem mógł zrobić, aby ta książka faktycznie mogła stać się inspiracją dla młodych chłopaków wywodzących się z takiego samego background’u.
„Bez obietnic” to świetna książka, która przenosi nas w klimat lat 90. i amerykańskich dzielnic, gdzie każdy dzień to walka o przetrwanie. Wszyscy lubimy o tym czytać, ale nikt nie chciałby się tam znaleźć. Kolejny wydawniczy wybór SQN mnie nie zawiódł, oby tak dalej! Teraz pozostaje mi czekać na autobiografię Stephena Curry’ego…
[współpraca barterowa] Wydawnictwo SQN











Skomentuj