W Polsce Jezus rodził się dwa dni, bo Boże Narodzenie świętujemy 25 i 26 grudnia. W krajach Wspólnoty Narodów, Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Nowej Zelandii i Australii nasz drugi dzień świąt to tak zwany Boxing Day. Ja, i na pewno nie jeden kibic Premier League, słysząc „Boxing Day” od razu myśli o piłce nożnej. Bo tego dnia piłkarze Premier League nie siedzą już przy stołach, ale walczą o ważne punkty w ligowej tabeli.
Ostatni taniec (w 2024 roku) Rubena Amorima
Czy piątkowe spotkania Brightonu z Brentfordem i Arsenalu z Ipswich były ostatnimi meczami Premier League w tym roku? Nie. Czeka nas jeszcze jedna kolejka – 29 i 30 grudnia. To oznacza, że bardzo szybko Chelsea, Tottenham czy Manchester United będą mogły spróbować zrehabilitować się po porażkach, które zdecydowanie nie umiliły świętowania kibicom tych drużyn. Zobaczymy, kto wejdzie w nowy rok w dobrym nastroju.
Dla Rubena Amorima końcówka 2024 roku jest niezwykle trudna i wymagająca. Jego podopieczni konsekwentnie przegrywają od 19 grudnia, a w ciągu ostatnich siedmiu meczów wygrali zaledwie dwa (nie, nie zremisowali ani razu). Jakie perspektywy ma przed sobą nowy trener Czerwonych Diabłów? Co przyniesie mu 2025 rok? Portugalczyk już teraz spodziewa się, że na początku przyszłego roku jego przygoda na Old Trafford może się zakończyć. Słynny Teatr Marzeń okazał się zbyt dużą sceną dla niedoświadczonego 39-latka.
Koniec roku zachęca do refleksji, a często także kusi nas, aby zajrzeć do horoskopu. Dla Amorima własną przepowiednię przygotował Cristiano Ronaldo, który mimo trudnego początku, wierzy w powodzenie swojego rodaka – Burza dobiegnie jednak końca, a słońce wzejdzie. Trzymam kciuki za niego i mam nadzieję na sukces Manchesteru United – prognozuje były gwiazdor MU. Premier League jest dużo bardziej wymagającą ligą, niż Liga Portugal, w której dotychczas pracował Amorim. 27 stycznia będzie obchodził 40. urodziny – nie wykluczone, że świętowanie będzie bardziej gorzkie, niż słodkie.
Zaskakujący quickstep Evertonu
Quickstep to szybsza odmiana fokstrota. Jest najszybszym tańcem standardowym, idealnym na sylwestrową zabawę. W dobrej formie do tańca (i zapewne w dobrym humorze) jest na pewno Jordan Pickford, który powstrzymał w Boxing Day Erlinga Haalanda broniąc jego rzut karny. Everton może pochwalić się serią remisów z czołówką tabeli – urwał punkty kolejno Arsenalowi, Chelsea i Manchesterowi City (jeżeli tych ostatnich ciągle zaliczamy do czołówki).
The Toffies szybkim krokiem odeszli od strefy spadkowej a ostatni w tym roku pojedynek – z Nottingham Forest – może ugruntować ich stabilną pozycję… w górnej części dolnej tabeli (tuż obok Manchesteru United). Nowy właściciel klubu, Dan Friedkin, ma zamiar szybko wzmocnić swoją drużynę kupnem nowego, bramkostrzelnego zawodnika, którego tak brakuje Seanowi Dyche’owi. Pierwszym na liście życzeń jest Georges Mikautadze, piłkarz na co dzień występujący w Olympique Lyon, klubie, który musi sprzedawać swoich zawodników, bo w przeciwnym razie grozi mu degradacja do Ligue 2.
2025 rok to przełomowe zmiany dla drużyny z niebieskiej części Liverpoolu. W ręce klubu oddany został już nowy obiekt – Everton Arena – na którym pierwsze mecze odbędą się prawdopodobnie na początku przyszłego sezonu. Stadion pomieści 53 tysiące miejsc i głupio byłoby, gdyby również Evertonowi groziła degradacja do niższej ligi. W nowym roku warto będzie przyglądać się The Toffies, szczególnie wtedy, gdy będą „grać” swój ostatni taniec na Goodison Park.
Od mistrza do średniaka – trudny rok Manchesteru City
Ale który? Ten, co minął? Czy ten, który nadchodzi? No cóż, druga połowa 2024 roku to równia pochyła The Citizens, której symbolem pozostanie podrapane czoło trenera. Gdyby Pep Gardiola miał włosy, na pewno rwałby je sobie w trakcie ostatnich meczów swoich podopiecznych. Co się stało, że się… popsuło w City? To największa zagadka mijającego roku. O niepowodzeniach Manchesteru pisałam już tutaj: Co się dzieje, Manchesterze City? i nie będę pastwić się nad nimi dalej, mimo iż od tego felietonu minęło już kilka kolejnych porażek.
Jeśli statystyka United była niechlubna, to jak nazwać tę City? Na 13 meczów wygrali tylko raz i tylko trzy razy zremisowali. To wręcz nieprawdopodobne, jak nagle można spaść z tak wysoka! Możliwe, że nad Obywatelami ciąży klątwa… Haalanda. Pamiętacie mecz City z Arsenalem? Ten, po którym Norweg powiedział do trenera The Gunners, Mikela Artety, żeby zachował pokorę („stay humble”)? Otóż od tego meczu ryba zaczęła się psuć, a konkretnie mam tu na myśli problem ze zdobywaniem przez Haalanda bramek.
Stay humble, Erling, stay humble!
Od 22 września (nie licząc gola właśnie przeciwko Arsenalowi) zeszłoroczny król strzelców Premier League zdobył w lidze tylko trzy bramki. Brytyjscy dziennikarze pokusili się nawet o to, aby stworzyć zestawienie zawodników, którzy strzelili od tego czasu więcej goli w Premier League. Było ich aż sześciu! Liam Delap, nomen omen były wychowanek Manchesteru City, przeszedł latem do beniaminka, Ipswich Town, i od początku sezonu zdążył strzelić sześć bramek, z czego cztery po słynnym już „stay humble”.
Kolejny zawodnik, który występował w młodzieżówkach City, to Morgan Rogers, strzelec 13 ligowych bramek dla Aston Villi. Anglik zdecydowanie nie tęskni za pobytem na Etihad, co bez ogródek przyznał w jednym z wywiadów. To trochę jak kopanie leżącego, ale kolejnym zawodnikiem, który strzelił od końca września więcej bramek od Haalanda, jest znowu były piłkarz City, Cole Palmer. W samym grudniu zdobył ich aż pięć. Wprawdzie w klasyfikacji generalnej strzelców jest tuż za Erlingiem (12/6 G/A Anglika wobec 13/1 G/A Norwega) ale patrząc na aktualną dyspozycję obu zawodników, to piłkarz Chelsea ma większe szanse na dalsze gonienie pierwszego w zestawieniu Mohameda Salaha (16/11 G/A).
Pozostali piłkarze, strzelający więcej bramek od Haalanda w ostatnich tygodniach, to Jamie Vardy z Leicester (słyszeliście, że Netflix robi o nim dokument?), Alex Iwobi z Fulham i Bruno Fernandes z Manchesteru United. Czerwone Diabły radzą sobie bardzo źle, ale i tak ich pomocnik jest w końcówce roku bardziej bramkostrzelny od „dziewiątki” City. Podejrzewam jednak, że Fernandesa zapamiętamy bardziej z czerwonych kartek, niż goli, gdyż w Boxing Day złapał już trzecią w sezonie. Portugalczyk jest najwidoczniej mocno związany z klubową barwą…
Do boju, Niebiescy, do boju, Chelsea!
Czego ja życzę sobie w nowym 2025 roku? Oprócz zdrowia, szczęścia i radości, oczywiście wygranych Chelsea (jakby się tak dłużej zastanowić, to zdrowie, szczęście i radość są częściowo od ich zwycięstw uzależnione). Ostatnie dwa mecze The Blues mocno mnie zmęczyły, bezbramkowy remis z Evertonem i porażka w ostatnich minutach z Fulham to spotkania, przed którymi byłam niemalże pewna kompletu punktów dla ekipy Enzo Mareski. No cóż, Cristiano Ronaldo zapewne powiedziałby, że w życiu nic nie jest pewne.
Jutro Chelsea zmierzy się z Ipswich i liczę na szczęśliwe zakończenie 2024 roku. Roku, który był ciężki, ale wszystko, co złe, zostawiam w nim i nie zabieram do 2025. Nowy rok to symbolicznie idealna okazja do zmian na lepsze, więc z przyjemnością ją wykorzystam. A Chelsea niech gra i wygrywa! Miejsce w TOP4 biorę w ciemno. Wam również, moje sportowe świrki, życzę wszystkiego, co najpiękniejsze w 2025 roku! Obyście zawsze mieli tu co czytać. 😊











Skomentuj