Czy biografia Michaela Jordana mogłaby mieć mniej niż 950 stron, czyli tyle, ile poświęcił jej Roland Lazenby? Może tak, ale po co? Z dobrą książką jest jak z dobrym filmem – nie chcemy, żeby szybko się kończył. A jeśli mamy w rękach dobrą książkę o dobrym, ba, najlepszym koszykarzu w historii, to nie ma wątpliwości, że czytanie jej sprawia przyjemność. Bardzo ciężko będzie mi się do czegoś przyczepić, bo dzieło jest wybitne. Ale spróbuję.
Rodzina Michaela Jordana – między koszykówką a milczeniem
Jeśli znacie Rolanda Lazenby’ego to być może obawiacie się, że pierwszych 200 stron będzie poświęconych historii, kwestiom rasowym, niewolnictwu oraz przodkom MJ-a, którzy w trudnych warunkach starali się zadbać o (dobro)byt swojej rodziny. No cóż. Nie mylicie się, ale wszystkie te wątki złożyły się na niezwykle ciekawie opisaną historię, którą pochłonęłam tak szybko, jakby ktoś miał mi zaraz tę książkę wyrwać z rąk.
Wątków dotyczących rodziców Michaela nie powstydziłaby się sama Danielle Steel, dlatego również chłonęłam je z zaciekawieniem, bo o ile o relacji syna z ojcem, Jamesem, zwykły laik może próbować wyciągnąć wnioski chociażby z pierwszych minut Kosmicznego Meczu, o tyle prawdziwa historia nie jest już tak bajkowa i ma swoje ciemne oblicze. Nie ukrywam, że analiza relacji głównego bohatera z jego rodziną zawsze mocno mnie interesuje, dlatego po biografii MJ-a mój apetyt został zaspokojony.
Szczególnie zwróciłam uwagę na stosunki Michaela ze starszą siostrą, Deloris E. Jordan, która oskarżyła ich ojca o molestowanie seksualne. Pozostali członkowie rodziny nigdy oficjalnie nie wypowiadali się na ten temat, ale niewątpliwie piętno tej historii odbiło się na całej familii. James Jordan nie opuścił żadnego meczu swojego syna, z którym mimo wszechobecnie znanych zarzutów do końca życia pozostawał w specyficznych, ale jednak dobrych relacjach.
Nie do pokochania, a jednak najlepszy. Portret Jordana z lat 90.
Ciężko odnieść mi się do tej książki z perspektywy osoby, która nie zna historii Chicago Bulls z lat 90. Ale nawet ktoś, kto doskonale wie, co Byki wyprawiały wtedy w NBA, będzie książką zachwycony. Smaczku dodaje tutaj dokładny opis relacji Jordana z trenerem Philem Jacksonem oraz dyrektorem sportowym Jerrym Krause. Jednego z nich darzył ogromnym szacunkiem, z drugiego nabijał się przy każdej możliwej okazji, najczęściej w trakcie podróży autobusem.
Z zasadzie MJ nabijał się z każdego. Był niezwykle świadomy swojej świetności i wyrażał to także poza parkietem. A na nim, oprócz doskonałej gry, serwował także trash-talking, czyli obraźliwe, drwiące, szydercze komentarze, rzucane w trakcie meczów w stronę rywali, które windowały wściekłość przeciwników do granic wytrzymałości. Nie dość, że miażdżył konkurentów sportowo, to jeszcze werbalnie. Jak tu go lubić? Ano można. Nie bez powodu Michael Jordan uznawany jest – także przez swoich parkietowych rywali – najlepszym koszykarzem świata. Jeśli ktoś ma wątpliwości, to Lazenby subtelnie wszystkie je rozwiewa.
Bez nich nie byłby sobą – mentorzy, partnerzy i cienie Jordana
Poza pewnością siebie, która latami kipiała z Jordana (ale i której musiał się po wielu trudach i przeciwnościach losu nauczyć) nasz bohater emanował także życzliwością, nawet w stosunku do dziennikarzy, w czym przypominał trochę Earvina Johnsona. Magic był zresztą wielkim idolem Michaela i śmiało można nazwać go jego koszykarskim dziedzicem, tak jak o Kobem Bryancie można powiedzieć, że był spadkobiercą MJ-a. Lazenby opisuje starcia najpierw Magica z Magic Mikem, jak o Jordanie mówiło się z czasach szkolnych, a potem Michaela z Bryantem, który po tysiąckrotnym obejrzeniu taśm z Jordanem w akcji był na parkiecie niemalże jego kopią.
Nie byłoby historii Michaela Jordana – a na pewno nie mogłaby nazywać się „Michael Jordan. Życie” – bez poświęcenia sporej części Scottiemu Pippenowi, Texowi Winterowi, Deanowi Smithowi, czy wspomnianemu wcześniej trenerowi Jacksonowi. Ich koleje losu przeplatały się, a właściwie splatały, z tymi Mj-a, co skrupulatnie opisane zostało przez Rolanda Lazenby’ego. Po lekturze naszła mnie taka refleksja – czy sukcesy Jordana byłyby możliwe, gdyby któregoś z tych elementów wielkiej, chicagowskiej układanki zabrakło? Jestem ciekawa waszych refleksji po przeczytaniu książki.
„Kto powiedział, że ludzie nie zostali stworzeni, by latać?”
Wiele wskazuje na to, że Jordan był po prostu skazany na sukces. Duży w tym udział matki, Deloris, która przez lata trzymała rękę na pulsie, tzn. na biznesach syna, a w szczególności na kontrakcie z Nike. To ona namówiła go na podpisanie umowy z Sonnym Vaccaro, odpowiedzialnym za kontakty firmy ze sportowcami. Nie ukrywam, że wątek kontraktu z globalną marką Phila Knighta i stworzenia własnej, „latającej” Air Jordan wciągnął mnie najbardziej. W końcu to fenomen na skalę, o której Larry Bird czy Magic Johnson mogli tylko pomarzyć!
Rewolucji na rynku butów koszykarskich poświęcone jest obszerne posłowie autora, gdzie jeszcze raz, w drobnych szczegółach, analizuje wszystkie etapy popularności Air Jordan, począwszy od 1984 roku. To wtedy miało miejsce epokowe wydarzenie – Nike podpisało kontrakt z fruwającym chłopakiem, który nawet nie grał jeszcze w NBA i sam był nieco sceptycznie nastawiony do kontraktu. Udział pani Jordan jest niepodważalny.
Za kulisami legendy – gdy nazwisko staje się ciężarem
Z czasem jednak relacje Michaela z rodziną mocno się ochłodziły. Ojciec zginął (jeśli nie słyszeliście o okolicznościach jego śmierci, to ja tu tego nie zdradzę), z kolei jeśli chodzi o rodzeństwo i matkę, to ich biznesowe wizje rozjechały się, a Michael zaczął podejmować decyzje sam. Konflikt urósł do tego stopnia, że w pewnym momencie zaczął zastanawiać się, czy nie zabronić członkom swojej rodziny używania w ich biznesowej działalności… jego nazwiska.
W książce jest też dużo treści związanych z uzależnieniem Michaela od hazardu (choć może „uzależnienie” jest tu dość mocnym słowem, musicie to ocenić sami), pasją do golfa i cygar oraz, oczywiście, z baseballem, który stanowił w życiu Jordana bardzo ważny element, przede wszystkim za sprawą ojca. Jeśli ciekawią was okoliczności pierwszego zakończenia kariery w NBA, gry w baseball oraz powrotu do NBA, ta książka zaspokoi wasze oczekiwania.
Blaski i cienie. Jordan bez retuszu
Z biegiem lat gwiazda Jordana zaczęła, niestety, blednąć. I to na jego własne życzenie. Historia MJ-a to nie tylko triumfy z Chicago Bulls z ubiegłego wieku. To także wzloty i jeszcze więcej upadków, najpierw w Washington Wizzards, gdzie po raz kolejny wznawiał karierę, mimo iż borykał się z problemami zdrowotnymi, a także cała seria niefortunnych zdarzeń z Charlotte Hornets, gdzie pełnił rolę większościowego udziałowca.
Na domiar wszystkiego, w 2006 roku doszło do rozwodu z wieloletnią partnerką, Juanitą, z którą Michael doczekał się trójki dzieci. Nic dziwnego – życie z gwiazdą, która zamiast spędzać wieczory w domu z rodziną, gra w bilard z kolegami i roznegliżowanymi tancerkami, nie jest ani łatwe, ani przyjemne. Autor biografii „Jego Powietrzności” przedstawił wszystkie oblicza swojego bohatera, powściągając się przy tym od subiektywnych komentarzy. Posłużył się za to mnóstwem opinii osób, które znały Jordana, dzięki czemu możemy spojrzeć na niego z różnych perspektyw.
Nachwaliłam treść i kunszt Lazenby’ego, który w znany sobie sposób skrupulatnie przedstawił życie najlepszego koszykarza na świecie tak, aby nie stworzyć cukierkowej laurki, tylko odpowiednio oddać mu należną cześć, a na koniec pochwalę także niezawodne Wydawnictwo SQN. Nowe, uaktualnione wydanie życia Jordana jest po prostu… piękne! Barwione brzegi wyglądają fantastycznie i pasują do biografii Magica, która zyskała na mojej półce poświęconej koszykówce godną koleżankę. A biografię Johnsona też recenzowałam. O, tutaj!
Współpraca barterowa, Wydawnictwo SQN.
Książka dostępna w księgarni internetowej LaBotiga.pl.











Odpowiedz na Atletico fan Anuluj pisanie odpowiedzi