Od piątku znamy już wszystkich mistrzów krajów najlepszych lig w Europie. Do grona „zdobywców pucharów” dołączyło SSC Napoli, które przeciwko Cagliari grało równolegle z parą Como-Inter. Nerazzurri w ostatnim meczu Serie A zrobili swoje, wygrali z podopiecznymi Cesca Fabregasa 2:0, ale zajęcie pierwszej pozycji w tabeli możliwe byłoby tylko w przypadku remisu lub porażki Neapolitańczyków. A ci również zrobili swoje.
Wielkie Napoli jak za dawnych lat
Przed ostatnią kolejką Napoli wyprzedzało Inter Mediolan jednym punktem i tylko remis lub porażka na Stadio Diego Armando Maradona mogłyby zaprzepaścić ich czwarty w historii ligowy triumf. Czwarty w historii i drugi w ciągu ostatnich trzech lat. Azzurri wyrośli na poważnego gracza Serie A gdzieś około roku 2011, gdy zaczęli regularnie pojawiać się na mistrzowskim podium. Przedtem po raz ostatni stanęli „na pudle” w 1990 roku i to na jego najwyższym stopniu.
Nie ma się co dziwić – w końcu była to era panowania króla Maradony, który od 1984 roku zdobył z Napoli jeszcze jedno Scudetto (w sezonie 1986/1987), dwa drugie i jedno trzecie miejsce, a także indywidualnie zapracował na miano najlepszego goalscorera w 1988 roku. Dziś Napoli nie ma w składzie zawodnika o statusie żywej legendy, ale są trzy nazwiska, które mocno się wybijają – Romelu Lukaku, Scott McTominay i oczywiście trenera Antonio Conte.
Big Rom i intuicja maestro Conte
Antonio Conte musiał przełknąć gorycz po rozstaniu z najlepszym zawodnikiem, Chwiczą Kwaracchelią, który zimą przeszedł do francuskiego Paris Saint-Germain oraz Victorem Osimhenem, wypożyczonym do tureckiego Galatasaray. Niemniej kilka trafnych, choć na pierwszy rzut oka ryzykownych, transferów pozwoliło zbudować włoskiemu trenerowi zwycięską drużynę. Conte wie, jak wygrywać Scudetto – zrobił to już trzykrotnie z Juventusem i raz z Interem, dlatego nawet najbardziej szalonym pomysłom maestro warto zaufać. Opłaciło się to i tym razem.
Tym najbardziej ryzykownym ruchem było oczywiście sprowadzenie Romelu Lukaku, którego CV jest dłuższe niż lista postulatów Sławomira Mentzena. 30 milionów euro rzucone na stół londyńskiej Chelsea spłaciło się w postaci 14 bramek i 10 asyst zdobytych w trakcie 36 meczów. Jak na 32-latka po przejściach, to całkiem dobry wynik! Lukaku ma ważny kontrakt do 2027 roku, ale zapowiedział już, ze chciałby aby przyszły sezon był jego ostatnim przed powrotem do belgijskiego Anderlechtu, gdzie obiecał zakończyć karierę. Czy stołeczny klub będzie stać na sprowadzenie Big Roma do domu, czy raczej każe mu czekać do końca umowy z Napoli? Czas pokaże.
Niechciany Szkot – Scott McTominay
Sezon 2024/2025 pokazał nam bardzo ważną tendencję – zawodnicy, którzy opuszczają Manchester United, rozkwitają na nowo w innych klubach. Antony odżył jak nikt inny w Betisie, jest ulubieńcem kibiców i gwiazdą hiszpańskiej drużyny, która w najbliższą środę rozegra finałowe starcie przeciwko Chelsea w Lidze Konferencji. Na drugim miejscu zdecydowanie trzeba umieścić Scotta McTominay’a, budzącego zachwyt nie tylko włoskiej prasy, ale i ekspertów na całym świecie.
Wystarczy powiedzieć, że Szkot został uznany najlepszym zawodnikiem sezonu w Serie A. W Manchesterze mogli na chwilę zapomnieć o porażce z Tottenhamem w finale Ligi Europy, żeby ustąpić miejsca ubolewaniu nad stratą znakomitego zawodnika, który radośnie fetował w piątek ligowe zwycięstwo, pieczętując je zresztą przepiękną bramką na 1:0. Swoją drogą znamienne, że drugiego gola w tym decydującym starciu zdobył wspomniany Romelu Lukaku.
Skład Napoli powiększył się na początku sezonu także o innego Szkota, Billy’ego Gilmoura, który w pierwszym sezonie na Stadio Maradona również pokazał się ze świetnej strony. Zimą nie grał może zbyt często, ale druga część sezonu była w jego wykonaniu naprawdę solidna i dobrze rzutuje na przyszłość. Jego umowa obowiązuje do 2029 roku i na razie nikt nie spekuluje o potencjalnym odejściu z Neapolu. Na razie o niczym się nie spekuluje w Neapolu, w Neapolu się teraz świętuje!
Polacy obeszli się smakiem Scudetto
Inter Mediolan wyścig o mistrzostwo kraju przegrał, ale i tak połowa miasta cieszyła się z sukcesu Napoli. Oczywiście ta czerwono-czarna, trzymająca na co dzień kciuki za AC Milan. Z polskiej perspektywy na pewno szkoda nam Nicoli Zalewskiego i przede wszystkim Piotra Zielińskiego – dla obu obecny sezon był pierwszym w niebiesko-czarnych barwach, a na dodatek Zielu trafił na San Siro prosto z Napoli. W tym roku musiał obejść się smakiem Scudetto, a pamiętajmy, że Piotrek doskonale zna tę słodycz, gdyż sięgnął z SSC po puchar w sezonie 2022/2023. Czasem lepiej nie wiedzieć, co się traci.
Nicola został wypożyczony do Interu z Romy i w zasadzie z końcem czerwca jego umowa wygasa. Sam zawodnik po piątkowym meczu przyznał, ze chciałby kontynuować przygodę w Mediolanie, a Nerazzurri mogą go wykupić za jedyne 6 milionów euro. Nico rozegrał świetne spotkanie przeciwko Como a przed nim jeszcze finałowe starcie w Lidze Mistrzów przeciwko PSG. Mam nadzieję, że zwycięskie. Przyjemnie patrzyłoby się na dwóch Polaków z najważniejszym europejskim pucharem w rękach.
Pisanie o świeżo upieczonych zwycięzcach lig krajowych jest dla mnie trochę smutne, bo zwiastuje koniec sezonu i najdłuższą w roku przerwę od piłki nożnej. Wprawdzie mamy przed sobą pierwszą edycję Klubowych Mistrzostw Świata w nowej formule, ale to tak, jakby jeść wyrób czekoladopodobny siedząc w pijalni czekolady Wedla. Wiesz, że to nie to samo. Wykorzystam ten czas na nadrobienie książek, których wieża rośnie, a dla spragnionych piłkarskich wypocin, zostają moje felietony i recenzje.











Odpowiedz na amyfootballlover Anuluj pisanie odpowiedzi