RECENZJA: „Magic. Życie Earvina ‚Magica’ Johnsona”

Nie skłamię pisząc, że to prawdziwa koszykarska biblia. Roland Lazenby pisze o Magicu tak, jakby naprawdę był Bogiem. Zresztą już w prologu mówi o nim: „Skończony. Kompletny. Doskonały. Niepowtarzalny. Niedościgniony.”. Johnson został jednak Magikiem, a wierzącej matce Earvina, Christine, przydomek ten bardzo się nie podobał. Budził złe skojarzenie – czarodziej? Czary nie pojawiały się w biblii. Matka Magica postanowiła jednak powierzyć los Bogu i codziennie modliła się za syna. Skąd więc wziął się ten przydomek, skoro ewidentnie nie z domu? Tego tu nie zdradzę, ale tę i mnóstwo innych ciekawostek o jednym z najwybitniejszych koszykarzy XX wieku znajdziecie w najnowszej książce Lazenby’ego.

Zawodnik, który wzniósł koszykówkę na całkiem inny poziom

Earvin „Magic” Johnson ewidentnie zasłużył sobie na tak opasłą biografię. Był zawodnikiem potrafiącym atakować każdą obronę, znakomicie kontrolował grę i ustawienie kolegów, dzięki czemu precyzyjnie podawał piłki atakującym – za plecami, ponad ramieniem, no-look passami – zachwycał swoją lekkością i precyzją. Ożywił nie tylko grę na stanowych parkietach, ale także trybuny kibiców, którzy z zachwytem oglądali go na żywo.

I w telewizji! Mówimy o latach 80-tych, koszykówka dopiero zaczynała być transmitowana na wizji, wcześniej fani sportu słuchali relacji spikerów w radiu. Ale Magica chciano oglądać. Znamienne, że pojedynki Johnsona z Larry’m Birdem przyczyniły się do wzrostu oglądalności NBA na niewyobrażalną wówczas skalę – do tej pory ciekawsze mecze puszczane były tylko z odtworzenia, nie było popytu na relacje na żywo. Nie zrobiłam notatki i nie zapamiętałam, z jakiego i do jakiego poziomu wzrosła wartość praw do emisji meczów koszykówki w USA w erze Showtime, ale Lazenby podaje te liczby w książce. W trakcie lektury zwróćcie na to uwagę (tak, zakładam, że po nią sięgniecie!).

To, co zapamiętałam bez notatek, to wzrost wartości całego Los Angeles Lakers w okresie, gdy grał tam Earvin Johnson. W ciągu 12 lat spędzonych w Forum wartość klubu wzrosła z 30 do 200 milionów dolarów. Magic wprowadził świeżość i zupełnie inną energię do dyscypliny sportu, która przeżywała wówczas kryzys. Nie powiem, że był pierwszym koszykarskim influencerem, ale trzeba przyznać, że od nikogo nie biła taka magia, jak właśnie od Magica. Lazenby skrupulatnie opisuje całe zawodowe życie Johnsona, zwracając uwagę na jego ciężką pracę, ambicje, charyzmę, odwagę i ten charakterystyczny, szeroki uśmiech. Choć tak naprawdę nie zawsze było Czarodziejowi do śmiechu.

książka Rolanda Lazenby "Magic. Życie Earvina Magica Johnsona" Wydawnictwo SQN.

Czarodziej, który całe życie z kimś konkurował

Najbardziej elektryzująca była rywalizacja z Larrym Birdem. Jeszcze zanim obaj koszykarze trafili do NBA, trener Michigan State University, Jud Heathcote, kazał nawet Magicowi naśladować Birda na jednym z treningów. Ten rzucał wówczas z każdej pozycji, dzięki czemu The Spartans nauczyli się, jak radzić sobie z Birdem, ponadprzeciętnym zawodnikiem Indiana State, który w 1979 roku zasilił szeregi Boston Celitcs. Lata 80-te to dekada zdominowana przez Birda i Magica, którzy ewidentnie przejęli schedę po Wilcie Chamberlainie i Billu Russellu.

Na tle marketingowym Johnson musiał rywalizować z kolejną wschodzącą gwiazdą, Michaelem Jordanem, który jako pierwszy koszykarz na świecie otrzymał w 1984 roku niewyobrażalnie, jak na tamte czasy, wysoki kontrakt reklamowy z firmą Nike, gwarantujący mu zyski ze sprzedaży obuwia i sprzętu sportowego. Magic po latach upierał się, że sam już wcześniej otrzymał podobną propozycję (i to z uwzględnieniem części udziałów firmy), ale ją odrzucił. Nie zgadzają się z nim jednak ani jego ówczesny prawnik, George Andrews, ani przedstawiciel Nike… Co ciekawe, wątek ten pojawił się także w serialu Lakers: Dynastia Zwycięzców. Recenzuję dziś tylko książkę, ale ta produkcja HBO jest naprawdę świetna.

Jaką jeszcze rywalizację Magica opisuje Roland Lazenby? Tę wewnątrz klubu. Z wytrawnym Kareemem Abdulem-Jabbarem. Gdy młodziutki Earvin wkraczał w świat wielkiej koszykówki, Kareem był już gwiazdą, liderem Lakersów, któremu nie w smak było pojawienie się w szatni młokosa szczerzącego się od ucha do ucha. Magic był charyzmatycznym przeciwieństwem, jeśli tak to mogę określić, Jabbara. Doświadczony koszykarz unikał rozmów z dziennikarzami, podczas gdy Johnson sam ich zagadywał uśmiechając się i cierpliwie odpowiadając na wszystkie pytania. Trzeba jednak przyznać, że obaj koszykarze byli świetni na parkiecie i mimo wszystko obaj rozumieli i doceniali obecność tego drugiego w drużynie. Obaj pracowali na sukcesy Lakersów. Warto o tym więcej poczytać.

Czy „Życie Magica” ma wady?

No cóż, wiecie, jak to jest. Punkt widzenia zależy od punktu… czytania. W końcu dzieło Lazenby’ego ma aż 1100 stron! Jest tu więc szerokie pole do przyczepienia się, tylko do czego? Być może do tego, że autor bardzo dużo słów poświęca wątkom pobocznym. Nie każdy oczekuje tego od biografii swojego idola. Życie Magica ma być o Magicu! Ale jest również o innych, towarzyszących mu na jego drodze lub mających wpływ na jego losy, osobach. O rodzinie, o przodkach, a skoro o przodkach, to i o indoktrynacji rasowej, jest tu sporo historii o miejscach, wydarzeniach i ludziach, którzy bezpośrednio z koszykówką nie byli związani.

Jest też dużo o postaciach, które koszykówką żyły, tak jak doktor Jerry Buss, ekscentryczny i charyzmatyczny właściciel Los Angeles Lakers, który objął drużynę w czasie, gdy rodzina Johnsonów negocjowała z nią kontrakt. Historia kupna Lakersów jest tu opisana bardzo dokładnie i mnie niezwykle interesowała, bo wiążą się z nią nie do końca wyjaśnione okoliczności z morderstwem w tle, ale być może dla kogoś, kto oczekuje wyłącznie ciekawostek o szeroko uśmiechniętym Magiku, historie o szeroko uśmiechniętym Bussie nie będą tymi, na które czekał.

Ciemna strona sportowego idola Ameryki

Uważam jednak, że precyzyjne opisywanie sylwetek innych osób stanowi tu po prostu tło dla historii Magika, pozwala na dokładne zobrazowanie sobie tego, w jakim środowisku wyrósł i w jakie środowisko wsiąkł, chociażby dzięki bliskiej relacji ze wspomnianym właścicielem Lakers. Krystaliczna postać chłopca o perłowym uśmiechu w pewnym momencie nabiera znaczących skaz, które pod piórem Lazenby’ego nie są jednak wystarczająco skarcone.

Odniosłam wrażenie, że autor boi się w mocniejszych słowach skomentować jego zachowania. Zabrakło mi surowej oceny chociażby jego próżnego życia seksualnego, ale być może jestem jeszcze po prostu pod wpływem biografii Dennisa Rodmana, który nie gryzł się w język w ocenie swojego prowadzenia się. Tu autor zdaje się obiektywnie przedstawiać fakty z życia rozwiązłego Magica, który, według niego, po prostu reprezentuje „typowo szowinistyczne podejście czołowego amerykańskiego lowelasa tamtych czasów”.

Bardzo ciekawiły mnie szczegóły relacji Earvina z Cookie Kelly, która jakimś cudem (czy to czary, czy to magia?) wytrwała przy Magicu przez te wszystkie lata rozpustnego życia gwiazdki NBA. Nie zdradzę więcej, niż to, że pewnego dnia zaprosił ją do rezydencji, którą kupił dla swoich rodziców, i wprowadził do salonu… trzyletniego Andre, chłopca, który po wykonanym teście na ojcostwo, okazał się być jego synem. Dla osób, które poza opisami emocjonujących meczów lubią poczytać czasem o prywatnych historiach, w tym przypadku uzależnionego od seksu nosiciela wirusa HIV, książka ta będzie idealnym pożeraczem czasu.

Epos kompletny

I najważniejsze – mamy tu przegląd wszystkich kluczowych meczów, jakie Magic rozegrał na amerykańskich parkietach. Autor nie żałuje także miejsca relacjom Johnsona z pozostałymi zawodnikami zarówno Lakersów, jak i innych drużyn. Książka pełna jest wypowiedzi byłych trenerów, prawnika, psychologa, a nawet córki właściciela drużyny, Jeanie Buss, która również była mocno związana z klubem. W dekadzie Showtime’u najbardziej emocjonujące były oczywiście pojedynki Lakersów z Celtics, więc jeżeli liczycie na to, że autor jest w tym temacie skrupulatny, to na pewno się nie zawiedziecie. Lazenby przytacza wiele cytatów samego Larry’ego Birda, który mimo rywalizacji, jaką przez lata toczył z Johnsonem, zawsze mówił o nim… szczerze.

Na koniec mogę zdecydowanie powiedzieć, że „Życie Earvina Magica Johnsona” to dzieło kompletne i obowiązkowe dla prawdziwych fanów koszykówki. Będąc gdzieś przy siedemsetnej stronie powiedziałam nawet, że nie da się tu przeskoczyć o kilka kartek, bo książka jest po prostu niezwykle ciekawa. A przy takiej ilości stron ktoś mógłby pomyśleć, że to będzie tak jak z „Modą na sukces” – ominiesz parędziesiąt odcinków i dalej wiesz, o co chodzi. Guzik prawda – tu nie ma przynudzania, jest Showtime!

Książka Wydawnictwa SQN dostępna na labotiga.pl.

9 odpowiedzi na „RECENZJA: „Magic. Życie Earvina ‚Magica’ Johnsona””

  1. Awatar Fan
    Fan

    Zapowiada się ciekawie 😉

    Polubione przez 1 osoba

    1. Awatar amyfootballlover

      Oj jest ciekawie! 🤭

      Polubienie

  2. Awatar andy10lfc
    andy10lfc

    Świetna recenzja👍👏

    Polubione przez 1 osoba

  3. Awatar Atletico fan
    Atletico fan

    Po takiej FANTASTYCZNEJ recenzji z chęcią sięgnę po książkę.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Awatar amyfootballlover

      Cieszę się, że recenzja się podobała. 😊

      Polubienie

  4. Awatar RECENZJA: „Bez obietnic. autobiografia”

    […] biografii Magica Johnsona, której recenzję również znajdziecie na moim blogu, autor poświęcił ponad 200 stron na okres dorastania przyszłej supergwiazdy NBA. W książce […]

    Polubienie

  5. Awatar RECENZJA: „Michael Jordan. Życie”

    […] Nachwaliłam treść i kunszt Lazenby’ego, który w znany sobie sposób skrupulatnie przedstawił życie najlepszego koszykarza na świecie tak, aby nie stworzyć cukierkowej laurki, tylko odpowiednio oddać mu należną cześć, a na koniec pochwalę także niezawodne Wydawnictwo SQN. Nowe, uaktualnione wydanie życia Jordana jest po prostu… piękne! Barwione brzegi wyglądają fantastycznie i pasują do biografii Magica, która zyskała na mojej półce poświęconej koszykówce godną koleżankę. A biografię Johnsona też recenzowałam. O, tutaj! […]

    Polubienie

  6. Awatar RECENZJA: „Czemu tak serio? Nikola Jokić. Nieznana historia mistrza NBA” – Amy Football Lover

    […] – można ją zamknąć w 500 stronach, tak jak w tym przypadku, a nie w 1000, jak w przypadku Magica Johnsona czy Michaela Jordana. Ja oczywiście nie mam z tym problemu i przeczytam każdą liczbę stron o […]

    Polubienie

Odpowiedz na RECENZJA: „Bez obietnic. autobiografia” Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Amanda, blogerka. Piszę felietony sportowe, recenzuję książki, komentuję bieżące wydarzenia z piłkarskiego świata i zapraszam do wspólnej dyskusji. :-)

Let’s connect