Celtic Glasgow: kiedyś Holy Goalie z Borucem, dzisiaj Holy Moly z Borussią

Kto z nas nie był kibicem ligi szkockiej?! Pamiętam czasy sprzed inwazji telewizji streamingowych, czasy, gdy na Polsacie Sport oglądało się to, co było. A była niemiecka Bundesliga, holenderska Eredivisie i właśnie szkocka Premiership. Czasem zdarzało mi się zaglądać w zakodowane kafelki Canal+ i domyślać się wyniku polskiej pierwszej ligi (tak, jestem dinozaurem, kiedyś nie było Ekstraklasy), a na tabele i terminarze czekałam do wtorku, bo wtedy za Flashcore robiła mi „Piłka Nożna”. I było fajnie.

Polscy fani Scottish Premiership

Tak to się kulało, od meczu do meczu. I nie powiem, że ligę szkocką oglądało się źle. W końcu grali tam Polacy! Łukasz Załuska i Grzegorz Szamotulski w Dundee United, Zbigniew Małkowski w Hibernian… ale oczywiście wszystkie oczy najbardziej skupiały się na Arturze Borucu i Macieju Żurawskim, którzy występowali w jednym z najbardziej utytułowanych w Szkocji klubów – Celticu FC. Dla ich gry nie tylko ja, ale wielu Polaków zasiadało przed telewizorami, aby śledzić zaciętą rywalizację ich drużyny, a przede wszystkim derbowe starcia z Glasgow Rangers.

Boruc spędził w Szkocji pięć sezonów – z każdym kolejnym zyskiwał coraz większe uznanie biało-zielonej części Glasgow. I, oczywiście, Polaków, również tych mieszkających w Szkocji. Szerokim echem odbiła się jego heroiczna postawa, gdy w 2007 roku uratował Polkę w zaawansowanej ciąży, jej siostrę i szwagra, którzy na tle rasistowskim zostali napadnięci w parku przez grupę pijących i rzucających puszkami z piwem Szkotów. Boruc przegonił wandali, po czym skromnie przyznał, że na jego miejscu każdy zrobiłby to samo. Szkoda tylko, że jego heroiczność z wiekiem ustąpiła postawie bardziej obojętnej, żeby nie powiedzieć warcholskiej, ale dziś nie o tym, nie o tym.

Holy Goalie w koszulce papieża

Artur Boruc z czasów gry w Celticu zdecydowanie zasługuje na dokument pokroju tych, które robi Amazon, ale w wersji szkockiej. Bo my o Artku dużo wiemy, ale Szkoci powinni docenić, jak dobry i charyzmatyczny zawodnik widnieje na kartach historii ich krajowej ligi. Wyniki sportowe miał na tyle dobre, że sam Carlo Ancelotti w 2008 roku wymienił go jako jednego z najlepszych bramkarzy w Europie. Holy Goalie zdobył trzy mistrzostwa kraju, jeden puchar Szkocji i dwa puchary ligi szkockiej. Kibice go uwielbiali, nie tylko ze względu na solidne strzeżenie bramki. Boruc zaczepiał fanów Rangersów. Podjudzał. Prowokował. Eksponował swoją religijność, rozwścieczając tym protestanckich zwolenników ligowego rywala. Zakładał pod bramkarską bluzę koszulkę z wizerunkiem Jana Pawła II, paradował z flagą Celitcu po Ibrox Park, robił wszystko to, czym można zaskarbić sobie sympatię największych ultrasów swojej drużyny. Śmiało możemy powiedzieć, że Król Artur to legenda Celticu, w końcu wystąpił niedawno w meczu legend przeciwko Manchesterowi United.

Magik z Glasgow

Maciej Żurawski występował w barwach Celticu Glasgow w latach 2005-2008 zdobywając o jeden puchar ligi mniej od Boruca. Możecie pomyśleć, że przydomek Magic odnosi się wyłącznie do jego imienia, ale tak naprawdę zasłużył sobie na takie nazywanie swoją grą i strzelanymi bramkami w debiutanckim sezonie. Zdobył wówczas 16 goli i 6 asyst na 24 mecze w lidze, tworząc z bramkostrzelnym Johnem Hartsonem duet nie do zatrzymania.

Dość szybko jednak magia Żurawskiego zaczęła się ulatniać, w kolejnych sezonach na zdobyte trofea zdecydowanie ciężej pracowali jego koledzy, niż on sam. W końcu opuścił Glasgow, zamieniając wyspiarską butelkową pogodę na greckie słońce i zaczął przygodę jako zawodnik AE Larisa. Wtedy przestałam już oglądać szkocką Premiership i do dziś sprawdzam tylko dorywczo na Flashscore, kto w pojedynku Celtic-Rangers jest akurat górą. A potem śledzę obie drużyny w europejskich pucharach.

Holy Moly! 7:1 z Borussią Dortmund

Co tam w szkockiej trawie dzisiaj piszczy? Piszczu. Celtic FC został wczoraj sromotnie pokonany przez ekipę z Zagłębia Rurhy aż 7:1, a w sztabie szkoleniowym drużyny z Signal Iduna Park jest przecież nasz Łukasz Piszczek. To był istny spadek z nieba do piekła – po pierwszej kolejce fazy ligowej Ligi Mistrzów Celtowie wyglądali całkiem dobrze, bo po wygranej nad Slovanem Bratyslawa byli na drugim miejscu w tabeli, a to za sprawą wysokiego bilansu bramek – 5:1. Szybko jednak różnica ta została odwrócona na niekorzyść podopiecznych Brendana Rogersa – swoją drogą, tego samego Brendana Rogersa, który za poprzedniej kadencji dwukrotnie wygrał z The Hoops mistrzostwo kraju, dwukrotnie puchar Szkocji i trzykrotnie puchar ligi szkockiej.

Wiadomo, nikt nie spodziewa się, że Celtic na koniec fazy ligowej znajdzie się w pierwszej ósemce LM, gwarantującej awans do fazy pucharowej, niemniej tak wysoka przegrana niesie się echem po świecie, ku uciesze największych krajowych rywali, Glasgow Rangers, którzy z przyjemnością czytają dziś od rana prasę codzienną. Oczywiście w formie pocieszenia, bo Rangersi znowu grają na niższym szczeblu europejskich pucharów a w lidze szkockiej muszą wciąż uznawać wyższość biało-zielonych. Od 2022 roku krajowe trofeum mistrzowskie cały czas lśni w gablocie Celtów.

Puchar kraju, czy puchar miasta?

Puchar Scottish Premiership nie rusza się z Glasgow od 1986 roku! Drużyny z komercyjnej stolicy przekazują go sobie z rąk do rąk nie dopuszczając do niego żadnej innej drużyny od momentu, gdy po raz ostatni w 1985 roku tabelę ligową zakończył na pierwszym miejscu klub Aberdeen FC. Od tego czasu Celtowie wygrywali 21 razy, a Rangersi 18. Emocje podobne do tych z polskiej Superligi piłkarzy ręcznych i rywalizacji Kielc z Płockiem. Tylko w naszej kopanej (kochanej?) Ekstraklasie rywalizacja o mistrzostwo przypomina wyścig ślimaków.

Czy zamierzam oglądać szkocką ligę tak, jak dwadzieścia lat temu? Za dużo mam dziś innych możliwości, a doby nadal nie potrafię rozciągnąć. Raz na jakiś czas wystarczy, tak jak wtedy, gdy na początku roku przyłączyłam się w jednym z angielskich barów do pewnego lokalsa, który śledził z przejęciem przebieg pucharowego, ćwierćfinałowego meczu Aberdeen z Kilmarnock (przyłączyłam się do oglądania, nie do stolika!). Ale gdyby Celtic zwojował coś wielkiego w europejskich pucharach, to koszulkę już mam!

7 odpowiedzi na „Celtic Glasgow: kiedyś Holy Goalie z Borucem, dzisiaj Holy Moly z Borussią”

  1. Awatar andy10lfc
    andy10lfc

    WOW, to byly czasy;) O sporcie mozna bylo poczytac w gazetach.W radiu byla audycja z boisk i stadionow 😉

    Polubienie

    1. Awatar amyfootballlover

      Fajnie jest dziś oglądać dokumenty o tych czasach, piękna nostalgia 🙂

      Polubienie

  2. Awatar Jurek
    Jurek

    Dzięki artykułowi super było się przenieść w tamte czasy 😉
    Teraz Celtic i Rangers już mniej znaczą w Europie i na Wyspach.

    Polubienie

    1. Awatar amyfootballlover

      Ciekawe, jak zaprezentują się w europejskich pucharach. Celtic na razie mocno ambiwalentny ;P

      Polubienie

  3. Awatar Atletico fan
    Atletico fan

    Super artykuł!Ciekawy mógłby być artykuł o Borucu.

    Polubienie

    1. Awatar amyfootballlover

      Ooo, dużo byłoby do opowiadania o Królu Arturze 🤭

      Polubienie

  4. Awatar Matek
    Matek

    Wiem, od ale sie nie zaczyna ale wspomnienia wrocily

    Polubienie

Odpowiedz na Atletico fan Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Amanda, blogerka. Piszę felietony sportowe, recenzuję książki, komentuję bieżące wydarzenia z piłkarskiego świata i zapraszam do wspólnej dyskusji. :-)

Let’s connect