Godziny do finału. Kontrowersyjna Copa America

Wiele możemy powiedzieć o organizacji Euro 2024: że Niemcy nie podołali, że w co drugim meczu na murawę wbiegał sobie, kto chciał, ale chyba jeszcze więcej możemy powiedzieć o organizacji Copa America, bo tam doszło już do prawdziwych rozrób. Ba, marketingowo organizatorzy również się nie popisali, chociażby reklamując finał rozgrywek wielką grafiką z Leo Messim i… Shakirą.

Afera reklamowa

W ostatnim meczu turnieju zagrają Argentyna i Kolumbia. Dlatego na reklamowych billboardach należało umieścić gwiazdy reprezentujące oba kraje. W takim razie na jakiej pozycji zagra Shakira? Z tego, co wiem, to ma dać show w przerwie meczu, a nie w trakcie… To swoją drogą jest również dość dużą kontrowersją, bo my, Europejczycy, przyzwyczajeni jesteśmy do oglądania muzycznego show przed meczem – czy to finałem Ligi Mistrzów, czy Mistrzostw Europy – natomiast Amerykanie, w swoim stylu, chcą wpleść występ latynoskiej gwiazdy między dwie połowy, tak jak dzieje się to w trakcie słynnego Super Bowl. Kto tam kieruje logistyką?

Do tego ta reklama… Powiedzieć, że Kolumbijczycy są trochę zawiedzeni, to jak nie powiedzieć nic. To uczucie zniewagi i wielkie rozczarowanie, bo przecież zamiast piosenkarki powinien znaleźć się na grafice promującej finał Copa America jakiś zawodnik Kolumbii, prawda? James Rodriguez, Davinson Sanchez, Luis Diaz, Jhon Cordoba… Spróbujmy zrobić reklamę finału Euro i umieścić na niej Lamine’a Yamala i piosenkarza Eda Sheerana. Świetna zapowiedź meczu Hiszpania-Anglia!

Na taki sposób zachęcenia do obejrzenia finałowego starcia Albicelestes i Los Cafeteros wpadli dziennikarze stacji telewizyjnej Fox uznając, iż Shakira przyciągnie przed telewizory więcej fanów piłki nożnej, niż jakikolwiek zawodnik Kolumbii. W Internecie zawrzało, bo już i tak organizacja meczu finałowego w Miami, według Kolumbijczyków, sama w sobie jest zaplanowana mocno pod kapitana Argentyńczyków – przecież Messi mieszka tam, grając na co dzień w drużynie Interu Miami. Mecz rozegrany zostanie jednak na stadionie Hard Rock Stadium, gdzie głównie odbywają się mecze ligi NFL z Miami Dolphins w roli gospodarza. Inter, którego jednym z właścicieli jest David Beckham, ma inny obiekt, DRV PNK Stadium – na nim Messi czułby się jak w domu.

Druga młodość Jamesa Rodrigueza

Zostawmy jednak Shakirę tam, gdzie jej miejsce, czyli na scenie i zastanówmy się, co czeka nas, czysto sportowo, w niedzielno-poniedziałkową noc na murawie. Wielkie emocje, to na pewno. Kolumbii kibicuję od samego początku turnieju i jeśli podopiecznym Nestora Lorenzo udało się pokonać w półfinale Urugwaj, to uważam, że uda im się również pokonać Argentynę. Najmocniejszym ogniwem kraju kawy i bananów jest niewątpliwie zawodnik brazylijskiego Sao Paulo, James Rodriguez, który na amerykańskich boiskach przeżywa swoją drugą młodość, choć wcale nie było oczywistym, że to właśnie on będzie błyszczał najmocniej.

33-latek rozegrał w tym roku tylko 265 minut, tak mało, że nie ma sensu liczyć tego w meczach. Z taką statystyką Rodriguez nie był początkowo brany pod uwagę w doborze składu na Copa America, ale przemówiło chyba za nim jego wielkie doświadczenie i sentyment – w końcu to on został królem strzelców Mistrzostw Świata w 2014 roku, dochodząc z reprezentacją Kolumbii do ćwierćfinału rozgrywek. Wtedy James był w swoim pierwszym prime time, trafił do Realu Madryt, poza osiągnięciami krajowymi w Hiszpanii zdobył dwukrotnie puchar Ligi Mistrzów, a także nagrodę Ferenca Puskasa za najładniejszego gola w 2014 roku. Dziś przeżywa swój drugi prime time i ma szansę na wzniesienie pucharu Mistrzostw Ameryki.

Stara (dobra) Argentyna

Nie będzie łatwo, bo rywalem jest drużyna broniąca tytułu. I wcale nie Messiego bałabym się najbardziej, ale Lautaro Martineza, który prowadzi w klasyfikacji strzelców, mając na koncie cztery bramki. Jeśli jednak wzięlibyśmy pod uwagę klasyfikację kanadyjską, a więc zdobyte gole i asysty, wówczas prowadzi wspomniany James Rodriguez, który oprócz jednej bramki ma aż sześć asyst na koncie. Tuż za nimi uplasował się Salomon Cordon, reprezentant Wenezueli, ale on już swojej statystyki na tym turnieju nie podbije.

Jeśli nie śledzicie tegorocznej edycji Copa America na bieżąco, to zaskoczy was na pewno, jeśli powiem, że Angel di Maria zagra w poniedziałek swój ostatni mecz w koszulce reprezentacji Argentyny. I wiem, że wcale nie zdziwi was to, że napastnik kończy już karierę w reprezentacji, ale to, że on jeszcze w niej gra! Jak zwykle, trochę sobie śmieszkuję, bo przecież Angel di Maria ma raptem 36 lat, są na tym turnieju starsi od niego, ale di Maria to zawodnik, który, mam wrażenie, ma biało-błękitną koszulkę przyspawaną do swojego ciała. Widzisz – Argentyna, myślisz – di Maria! No dobra, wiem, że Messi, ale to się gorzej rymuje.

Zarówno Di Maria, jak i Messi, swoje najlepsze lata mają już za sobą. Sześć asyst Jamesa Rodrigueza zdetronizowało tego drugiego z Argentyńczyków i to Kolumbijczyk ma dziś w swoich rękach rekord największej liczby ostatnich podań na jednym turnieju. Teoretycznie obaj będą mieli w poniedziałek okazję na pobicie (lub podbicie) tego rekordu, ale Messi musiałby asystować przy… sześciu golach kolegów. Rodriguez ma nie tylko szansę na utrzymanie prowadzenia w tej klasyfikacji, ale także na wzniesienie pucharu Copa America, bo po półfinale z Urugwajem, wszystko jest możliwe.

Kolumbia, Urugwaj i zacięty półfinał

To był brutalny mecz, a w końcówce spotkania również bardzo ciężki dla Los Cafeteros, gdyż drużyna Federico Valverde, Darwina Nuneza i wciąż jeszcze grającego w reprezentacji Luisa Suareza (dzięki któremu Urugwaj wygrał dzisiejszy mecz o trzecie miejsce z Kanadą bo jego gol w ostatnich sekundach doprowadził do – jak się okazało – zwycięskich rzutów karnych) atakowała bramkę Kolumbijczyków obijając i omijając aluminium – bramka strzeżona przez Camilo Vargasa wydawała się być zaczarowana.

I tu ważny odnotowania jest fakt, iż Kolumbijczycy grali od 45. minuty w dziesiątkę po tym, jak Daniel Munoz ujrzał czerwoną kartkę za faul jeszcze przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę spotkania. Chwilę wcześniej gola dla podopiecznych Lorenzo zdobył zawodnik Crystal Palace, Jefferson Lerma i jak się okazało, był to jedyny, dający awans do finału Copa America, gol dla Kolumbijczyków. Asystą przy strzale Lerma popisał się nie kto inny, jak James Rodriguez, który dośrodkował piłkę z rzutu rożnego. Radość kolumbijskich kibiców jest ogromna, bo ich drużyna zagra ostatni mecz o puchar Copa America po raz pierwszy od 23 lat.

Ciemna strona turnieju

Więcej jednak niż o samej grze, mówi się o skandalu wokół meczu, a konkretnie wokół boiska, bo właśnie poza nim doszło do szarpaniny i ostrych przepychanek z kibicami Urugwaju w roli głównej, na czele których stali… ich podstawowi zawodnicy. Piłkarz Liverpoolu, Darwin Nunez, a także grający na co dzień dla FC Barcelony Ronald Araujo, uczestniczyli w bójce za ławką rezerwowych Urugwaju a Jose Gimenez, kapitan Los Charruas, tłumaczył to później potrzebą chronienia swoich rodzin, które najprawdopodobniej miały ucierpieć pod naporem kibiców Kolumbii.

A wiecie, kiedy na miejscu pojawiła się policja? Po dziesięciu minutach. Tyle czasu służby porządkowe nie zrobiły nic, aby załagodzić sytuację. I tu nie sposób nie zgodzić się ze słowami trenera Urugwaju, znanego kibicom Premier League byłego szkoleniowca Leeds United, Marcelo Bielsy, który w burzliwych słowach podsumował organizację Copa America jako zdecydowanie gorszą od tej na Euro 2024. Umówmy się, oba turnieje pod tym względem przejdą do historii w bardzo niechlubnym stylu.

Czego zatem możemy spodziewać się w finale Copa America poza wspominanymi wielkimi emocjami na boisku? I poza występem Shakiry? Mam nadzieję, że już niczego. Żadnych afer, żadnych bijatyk, żadnego nieplanowanego wkraczania na murawę, żadnego demolowania pubów, jak miało to miejsce w przypadku zachowania holenderskich i angielskich kibiców przed starciem ich narodowych drużyn w półfinale Euro, żadnych skandali i zakłócania sportowej aury. Bo w futbolu nie ma nic piękniejszego, niż czyste emocje wywołane przez ducha walki zawodników na boisku. Oby warto było zarwać tę nockę!

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Amanda, blogerka. Piszę felietony sportowe, recenzuję książki, komentuję bieżące wydarzenia z piłkarskiego świata i zapraszam do wspólnej dyskusji. :-)

Let’s connect