Sezon na truskawki jest moim ulubionym w ciągu całego roku. Co wspólnego mają truskawki z piłką nożną? Szwajcarzy wiedzą. Sortie aux fraises, czyli wypad na truskawki to popularny zwrot, którego używają w sytuacji, gdy bramkarz odrywa się od linii bramkowej ruszając w stronę piłki ale nie dając rady jej złapać. Czyli po prostu zrobił sobie wycieczkę, by nazbierać truskawek. Z kolei w Estonii truskawka oznacza piękną bramkę. Dzisiaj przyglądam się piłce nożnej od ogródka. Zapraszam ze mną!
Włosi. Włosi to najbardziej temperamentny futbolowo naród. U nich literackich, poetyckich określeń w piłkarskim słowniku jest jak grzybów po deszczu. Melina szczęśliwie nie oznacza tego, co w języku polskim. Po włosku to jabłuszko, czyli zabawa polegająca na podawaniu sobie piłki – w meczu to bezcelowe kopanie w defensywnej formacji wyłącznie na ugranie kilku dodatkowych sekund, czyli tak zwana i dobrze znana gra na czas. Skandynawowie również mają swoje własne owocowe określenia i powiedzonka. Blabarslag – to po naszemu jagodowa ekipa. Wydawać by się mogło, że to całkiem miłe i smaczne skojarzenie – nic bardziej mylnego. W Szwecji żadna drużyna nie chciałaby zostać w ten sposób określona, gdyż świadczyłoby to o jej niedoświadczeniu i braku kompetencji w grze na boisku.
Niemcy mają swoje Gurkenpass, czyli ogórkowe podanie. Jak łatwo się domyśleć jest to podanie niecelne. Dla odmiany francuski patate, czyli ziemniak, to określenie bramki, która zdobyta została po potężnym uderzeniu. Ziemniak norweski to z kolei wszechstronny zawodnik, który pojawia się wszędzie tam, gdzie powinien i zawsze na czas. Z ziemniakami w ogródku to trzeba uważać, bo stonka zawsze wie, kiedy i gdzie je sadzisz! Kartoflisko, czyli francuskie champ de patates, to beznadziejna murawa do gry. Są jeszcze wisienki, a konkretnie amerykańskie cherry-picking, czyli czatowanie w polu karnym na dogodne zagranie i okazję strzelecką. W Estonii pięknie zdobyty gol to nie tylko truskawka, ale także poziomka (maasikas) i zdrobniale mammu, czyli borówka.
Niezła byłaby z tego sałatka! Ale i z tym określeniem należy uważać. Na Jamajce salad to określenie opisujące zakładanie siatki zawodnikowi drużyny przeciwnej, czyli upokarzające przeciśnięcie piłki pomiędzy nogami rywala. Z kolei w Brazylii mao de alface, czyli ręce jak sałata, to ręce brazylijskiego bramkarza, których przydatność i skuteczność w bramce jest porównywalna właśnie do liści sałaty. Już nawet ręcznik w bramce jest chyba łagodniejszym określeniem, niż mao de alface… Dla kontrastu cha hua to w Chinach aranżacja kwiatowa, czyli przekładanka. Bardzo kwieciście wyraża ten sposób prowadzenia piłki i słusznie, przekładanka jest przecież bardzo efektowna i widowiskowa.
Nie samą florą ogród żyje! Na Węgrzech lepkevadasz to inaczej łowca motyli – tych przecież w naturze wiele! I znowu, wydawać by się mogło, że takie ładne określenie powinno odnosić się do czegoś równie atrakcyjnego. Tym razem łowca motyli to bramkarz, który regularnie wychodzi do dośrodkowań, ale nie wychwytuje ich. Stąd porównanie do kogoś, kto bezskutecznie usiłuje złapać w siatkę motyle. Czego ci Węgrzy nie wymyślą! – można by rzec. Ale lepkevadasz ma również swój niemiecki odpowiednik: Fliegenfanger. W tym języku zdecydowanie bardziej określenie to pasuje do opisywanego przypadku… W Argentynie jest jeszcze polowanie na ptaki (cazando pajaritos), które również dotyczy bramkarza rozpaczliwie starającego się sięgnąć wysoko zagraną piłkę. Argentyńczykom taki golkiper przypomina kogoś, kto skacząc próbuje nieudolnie złapać latające, tak jak w naszym ogrodzie, ptaki. Brazylijczycy o takiej sytuacji mówią chapeu, a jak wiadomo kapelusz w ogródku też się przyda, ze słońcem trzeba uważać!
Kiedy już zaczęłam odnosić wrażenie, że to na bramkarzach skupia się największa krytyka i językowe złośliwości, odkryłam wyrażenie geomi-son, czyli ręce pająka. Tym razem mamy do czynienia z pozytywnym wydźwiękiem. Gdy bramkarz łapie w ręce wszystkie nadlatujące piłki, zupełnie tak, jakby miał w rękawicach ukryty magnes, wówczas Południowi Koreańczycy nie szczędzą pochlebstw. Gdyby się nad tym zastanowić, pająki w ogrodzie też pełnią przecież intratną funkcję, dlatego porównanie skutecznego zawodnika do pożytecznego ogrodowego osobnika może być naprawdę aprobatywne.
W Ghanie na napastników, którzy kryją się, zasłaniają, stają się wręcz niewidoczni dla rywala żeby za chwilę znienacka zaskoczyć i pojawić się w doborowej sytuacji strzeleckiej, nazywa się atete nkura, czyli pochowanymi myszami. W Chile myszą nazywa się całą drużynę, która nastawiona defensywnie wyłącznie broni się przed atakami nie kreując żadnych akcji w polu karnym rywala. Coś jak stawianie autobusu, ale nie odbiegajmy od tematyki, w której dzisiaj się poruszamy. Raton! – na pewno nie raz usłyszeli chilijscy kibice. Ratonera! – to z kolei mogli usłyszeć (lub wykrzyczeć) kibice argentyńscy, widząc jak piłka wpada do siatki w jeden z dolnych narożników bramki – czyli w tak zwane mysie gniazdo.Mysz jak mysz, ale co zrobić, gdy w ogrodzie pojawi się wąż? A jeśli taki wąż pojawi się na boisku?! Przewidzieli to Kenijczycy – Kukanyaga nyoka to inaczej wdepnąć w węża, czyli skiksować, nieelegancko zepsuć uderzenie. Wierząc na słowo Tomowi Williamsowi, autorowi Języków futbolu, w Kenii występuje około 126 gatunków węży, dlatego też nie dziwą wężowate nawiązania w piłce nożnej. Kolejne to piga ngoma kimo cha bafe, czyli wężowaty strzał, o którym możemy powiedzieć w sytuacji, gdy piłka na wilgotnej murawie nabiera większej prędkości. Nabieram coraz większej chęci na obejrzenie dobrego meczu Pucharu Narodów Afryki z oryginalnym komentarzem.
O małpkę może w ogrodzie trochę trudniej (jeśli założymy, że trzymamy się ciągle pojęć związanych stricte z naturą, a nie napojami wysokoprocentowymi), niemniej aż żal byłoby nie wspomnieć o małpim zadku, który w Nigerii odnosi się do śladu, jaki zostaje zawodnikowi po zaciętej walce o piłkę, zakończonej bolesnym upadkiem na twardą nawierzchnię. Myślę, że nawiązania do dzikich i egzotycznych zwierząt mogą być kolejnym pomysłem na osobny artykuł.
Co by nie mówić o ptakach, myszach, czy wężach i tak najważniejsze i najpożyteczniejsze stworzenia to oczywiście pszczoły. Ale czymże będą pszczoły bez miodu? To zupełnie jak zawodnik, który niby dużo biega, niby wszędzie go pełno, ale tak naprawdę nie wnosi do gry nic pożytecznego. Bal yapmayan ari, powiedzą Turcy. Podobnie rosyjskie dieriewo, czyli drzewo, to zawodnik bezproduktywny, sztywny, nie stwarzający rywalowi najmniejszych kłopotów.
A gdy już przychodzi jesień, rośliny przekwitają, liście z drzew spadają, aura w ogrodzie też potrafi być urokliwa. Co się dzieje, gdy mamy na boisku suchego liścia lub opadającego liścia? Pierwszy, to rosyjski suchoj list, czyli gol strzelony bezpośrednio z rzutu rożnego, natomiast drugi to portugalski folha scea, czyli piłka opadająca w stronę bramki z rzutu wolnego. Suchoj list spadł w Rosji po raz pierwszy w latach czterdziestych XX wieku, kiedy Grigorij Fiedotow wymyślił, jak twierdzą jego rodacy, specjalną technikę, pozwalającą na zdobycie tak widowiskowej bramki. Ale spadające liście to umiejętność, którą dzisiaj również mogą wpisać w swoje CV zawodnicy – nie tylko rosyjscy. Przykładem jest choćby Toni Kroos, który potrafi tak precyzyjnie uderzyć piłę z kornera, że ta bezpośrednio trafia do siatki. Ciekawe, czy niemiecki pomocnik tak ochoczo jak na boisku radzi sobie ze spadającymi liśćmi również we własnym ogródku.
Zima. Zimą w ogrodzie niewiele się dzieje. Same gołe dieriewa. Myszy i węże pochowane, z owoców zostały już tylko zimowe mele. Za to na boiskach dzieje się zimą wiele. Są i łowcy motyli, i wężowe strzały, a nawet kwiatowe aranżacje. Wszystko zależy od kreatywności i inwencji twórczej komentatorów na całym świecie. No i oczywiście od samych zawodników – to ich udane i nieudane zagrania, parady, strzały, skuteczne interwencje, kiksy i specyficzne zachowania inspirują komentatorów do barwnych i sugestywnych opisów, uwag i dygresji. Ekspresyjny i skojarzeniowy komentarz potrafi zrobić nawet z najnudniejszego meczu poetycką ucztę dla uszu. Czego piłkarze nie dograją, komentatorzy dopowiedzą. Futbol jest piękny!











Skomentuj