Miała być chwała, są wstyd i hańba

„Nie ma co się dziwić, przecież Hitler uciekł właśnie do Argentyny” – to jeden z komentarzy, na jakie natknęłam się szukając informacji dotyczących przyśpiewki zwycięskiej drużyny Copa America, o której głośno zrobiło się po finałowym starciu Albicelestes przeciwko Kolumbii. Zasłużona feta, piękna celebracja… no właśnie, czy aby na pewno piękna? Niewątpliwie kontrowersyjna, a dla niektórych wręcz skandaliczna. Ale od początku.

Finał w cieniu świętowania

Poniedziałkowy finał Mistrzostw Ameryki przyniósł sporo stricte sportowych emocji, bo mimo skromnego wyniku, 1:0, mecz był dynamiczny i niewiele brakowało, aby rezultat spotkania był zgoła inny. Argentyna, pod wodzą Lionela Scaloniego, obroniła mistrzowski tytuł i po raz drugi z rzędu triumfowała w mistrzostwach kontynentu (a właściwie – kontynentów, bo w Copa America uczestniczyły także zespoły CONCACAF, czyli Konfederacji Piłki Nożnej Ameryki Północnej, Środkowej i Karaibów). Medale przyznane, puchar wręczony i do tego momentu wszystko było w porządku.

Do sieci trafił jednak filmik z dalszego świętowania i tu już przechodzimy do sedna problemu. Podczas transmisji na żywo na jednym z portali społecznościowych Enzo Fernandeza słychać, jak argentyńscy zawodnicy jadąc autokarem zaczynają śpiewać, uznawaną za rasistowską, piosenkę, w której wytyka się pochodzenie czarnoskórych piłkarzy reprezentacji Francji. Tych niecenzuralnych wersów nie zacytuję, ale w tekście przyśpiewki możemy usłyszeć, że Francuzi „biegają za piłką, a wszyscy są z Angoli” lub „ jego stara jest z Nigerii, jego stary z Kamerunu, a w dokumencie narodowość: Francuz”. Na domiar złego, wybrzmiewa tam także nazwisko Kyliana Mbappe, którego ojciec rzeczywiście pochodzi z Kamerunu, a matka, choć urodzona we Francji, posiada algierskie korzenie.

Konsekwencje prawne, konflikt w zespole

Francuska Federacja Piłki Nożnej (FFF) gotuje się i nie pozostawia zachowania Argentyńczyków bez echa. I nic nie dało, że Enzo zakończył transmisję w trakcie śpiewania piosenki, tak jakby nagle zorientował się, że to, co udostępnia w sieci, nie jest do końca poprawne. Niesmak i oburzenie pozostały, a FFF postanowiła złożyć skargę prawną za obraźliwe uwagi o charakterze rasowym i dyskryminacyjnym. Bo nie tylko o kolorze skóry pieśń rzecze, ale również o osobach transpłciowych, co potwierdza tylko, w jakim brodziku intelektualnym wciąż jeszcze bytują niektórzy ludzie.

Wesley Fofana, czarnoskóry kolega Enzo z Chelsea, natychmiast zareagował oburzeniem i puentą: „tak wygląda piłka nożna w 2024 roku: rasizm szaleje”. Sam klub również odniósł się do zachowania swojego zawodnika i publicznie zapewnił, że oficjalnie wszczyna wewnętrzne postępowanie dyscyplinarne, choć zanim do tego doszło, najpierw przedstawiciele CFC skontaktowali się z Fernandezem, aby zweryfikować prawdziwość zamieszczonego wideo. Najwidoczniej w dobie sztucznej inteligencji takie procedury należy stosować.

Wygląda na to, że Argentyńczycy zawsze muszą przyćmić swój sportowy sukces kontrowersyjnym zachowaniem, które nie schodzi z ust kibiców piłki nożnej na długo po ostatnim turniejowym meczu. Tak było przecież także po Mundialu w Katarze w 2022 roku, gdzie w roli głównej, choć wcale nie zaszczytnej, wystąpił bramkarz biało-błękitnych, Emiliano Martinez, który podczas ceremonii wręczenia medali dla najlepszego zespołu globu wykonał wulgarny gest na wysokości krocza, czego nie sposób było nie zarejestrować, skoro transmisja z Lusial Stadium szła na cały świat.

Ale. Wracając do przyśpiewki Enzo i ekipy. Nie wszyscy uważają ją za rasistowską i wulgarną. Nicolas Jackson, grający w The Blues na pozycji napastnika, opublikował po wybuchu afery wideo Enzo bawiącego się z małymi czarnoskórymi chłopcami, jakoby chcąc podkreślić jego tolerancję i sympatię wobec innych ras. Czym innym jest jednak tolerancja wobec małych czarnoskórych chłopców, a czym innym jej brak wobec dużych czarnoskórych piłkarzy, którzy w myśl intonowanej przez Fernandeza przyśpiewki, odbywają stosunki płciowe z osobami trans. I tak jak w naszym polskim „Murzynku Bambo” nie widzę podtekstów rasistowskich, bo heloł, nie popadajmy w paranoję, tak w słowach o „je****m Mbappe”, już rasizm widzę.

I widzi to także co najmniej dziesięciu innych zawodników Chelsea, bo tylu przestało obserwować Enzo na Instagramie – wśród nich Christopher Nkunku, Malo Gusto, a także Axel Disasi, z którymi jak dotąd utrzymywał dobre relacje. Unfollow dali mu także Armando Broja oraz David Datro Fofana, a więc zawodnicy Chelsea będący na wypożyczeniu w innych klubach. – Oni już nigdy nie spojrzą na niego tak samo – skwitował były reprezentant Anglii, Darren Bent. Powrót Argentyńczyka na Stamford Bridge będzie gorzki.

Dyskryminacja nie tylko w jedną stronę

W obronie Enzo stanął jego ojciec, Raul, tłumacząc, iż jego syn nie zdawał sobie sprawy z tego, co śpiewa. Wytknął za to rasizm Europejczykom – najpierw Niemcom, którzy po wygranym meczu z Argentyną na Mundialu w 2014 roku naśladowali chód południowoafrykańskich pasterzy bydła, gauchos, a potem Francuzom, wyśmiewającym w 2018 roku wzrost Leo Messiego, argentyńskiej gwiazdy futbolu. I to jest właśnie smutna prawda – bez względu na narodowość, nietolerancja widoczna jest na każdym kroku. A sport miał przecież łączyć, nie dzielić…

Czy to jest naprawdę to, czego mamy oczekiwać od futbolu w XXI wieku? Kiedy to się w końcu znudzi? Mało było klękania przed meczami? Mało reklam promujących równość? Mało czarnych opasek, mało Black Lives Matter? Piłkarze powinni dawać przykład, przecież dla wielu młodych amatorów piłki nożnej zawodnicy pokroju Enzo Fernandeza, Erlinga Haalanda czy Kyliana Mbappe to dziś wzory, z których czerpią inspiracje. Serio kolor skóry nadal stanowi tło do żartowania i szydzenia? Chciałabym kiedyś poznać choć jeden racjonalny argument, dlaczego.

Natknęłam się dziś na niezwykle pasujące do omawianej sprawy słowa Włodzimierza Szaranowicza, wybierającego się do Paryża w roli attache prasowego Polskiego Komitetu Olimpijskiego na igrzyska. Zapytany o to, jaki ma do nich stosunek, odpowiedział: – Zawsze wierzyłem w humanizm olimpijski i czułem potrzebę obrony wartości, które za sobą niesie. Marzyłem o świecie idealnym i chciałem do niego należeć bardziej, niż do rzeczywistego. Być może było to naiwne. Bliższe wierze niż racjonalności. Ja również wierzę w pewne wartości, ale istniejący świat za każdym razem brutalnie sprowadza mnie na ziemię. Rasizmu, nietolerancji, nierówności, czy dyskryminacji nie wypielimy. Pozostaje nam pogodzić się z tym, że idealne nie istnieje – to jest właśnie bliższe racjonalności.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Amanda, blogerka. Piszę felietony sportowe, recenzuję książki, komentuję bieżące wydarzenia z piłkarskiego świata i zapraszam do wspólnej dyskusji. :-)

Let’s connect