To było piękne pożegnanie Marco Reusa – finał Ligi Mistrzów! Kto na początku sezonu spodziewałby się takiego zakończenia kariery? Niestety, apetyt rośnie w miarę jedzenia i sobotnia porażka Borussi Dortmund z Realem Madryt była dla Niemca słodko-gorzkim zwieńczeniem trwającej 12 lat przygody w klubie z Nadrenii. W zupełnie innym nastroju schodził z boiska Toni Kroos, który w barwach Los Blancos także rozegrał swój ostatni mecz, triumfując tym samym po raz szósty w Champions League. To był dobry finał!
Potężny Real Madryt pokonał zajmującą piąte miejsce w Bundeslidze Borussię 2:0, choć do 30. minuty mogło być spokojnie 3:0 w drugą stronę. Podopieczni Edina Terzicia zaczęli szybko, dynamicznie, trzykrotnie zmuszali Thibauta Courtoisa do interwencji i nie ukrywam, że zrobiło mi się gorąco, bo podobnie jak większość kibiców spodziewałam się, że między bramkami Królewskich stanie Andrij Łunin. Ale Courtois to przecież jeden z najlepszych bramkarzy na świecie i w ogóle nie było widać, że ma za sobą bardzo długą i poważną kontuzję. Jego doświadczenie i klasa dały się we znaki zawodnikom Borussi, którzy dwoili się i troili, żeby w jakiś sposób pokonać rosłego Belga.
Udało się to tylko raz, po strzale Niclasa Fullkruga w samej końcówce spotkania, ale sędzia liniowy słusznie podniósł chorągiewkę sygnalizując pozycję spaloną. Tak naprawdę Real zaczął poważny napór dopiero w drugiej połowie… drugiej połowy spotkania. Od 70. minuty grali dosłownie po królewsku, czyli w sumie w swoim stylu. Od dawna wiadomo, że ich taktyką jest zmęczenie rywala, aby ten stracił siły i koncentrację w końcówce spotkana, a wtedy przechodzą do ataku i wygrywają, tak jak teraz na Wembley.
Myślałam, że Borussia zna te metody z własnego podwórka – w lidze niemieckiej mistrzem (kraju i) wygrywania spotkań w ostatnich minutach jest Bayer Leverkusen. Od miesięcy Internet śmieje się, że gdyby Superpuchar Europy rozgrywał się między drużynami Carlo Ancelottiego i Xabiego Alonso, zegar mógłby wystartować od 80. minuty, bo oba zespoły dopiero wtedy przechodzą do konkretów i ataków. Ale w Superpucharze Bayeru nie będzie, gdyż poległ z Atalantą w finale Ligi Europy 3:0 i to drużyna z Bergamo zmierzy się na Stadionie Narodowym w Warszawie z Realem w sierpniu. Wiecie, kto przewidział zwycięzców obu finałów, prawda?

Pierwszego gola dla Realu zdobył w 73. minucie spotkania Dani Carvajal, na dodatek z główki, a to ważne odnotowania, bo Hiszpan był tego dnia najniższym piłkarzem na boisku. Druga bramka to dzieło Viniciusa Juniora, Brazylijczyk po raz kolejny udowodnił, jak ważnym ogniwem jest w drużynie Ancelottiego i że wcale nie musi bać się przyjścia na Santiago Bernabeu Kyliana Mbappe, którego transfer z Paris Saint-Germain został w weekend definitywnie potwierdzony.
Viniemu asystował Jude Bellingham, który jeszcze przed końcowym gwizdkiem z trudem powstrzymywał łzy wzruszenia, a zdobyty medal tuż po ceremonii rozdania podarował swojej kibicującej na trybunach dumnej mamie. Nie wiem, z czego pani mama cieszyła się bardziej – z medalu syna, czy może ze wspólnego zdjęcia z Jose Mourinho, gdyż były coach Królewskich pojawił się na Wembley, podobnie zresztą jak siedzący na niemieckiej „ścianie” Jurgen Klopp, czy wnoszący na płytę boiska puchar Ligi Mistrzów Zinedine Zidane.
Zizou to jeden z najwybitniejszych pomocników Realu Madryt i w ten zaszczytny poczet od kilku lat wpisuje się także Toni Kroos. Po sobotnim spotkaniu Niemiec dołączył do jeszcze jednego grona, do którego należy Francuz – grona piłkarskich emerytów. Zakończył klubową karierę w możliwie najlepszy sposób, nie dość, że wzniósł uszaty puchar po raz szósty w swojej karierze (piąty z Realem, po raz pierwszy zrobił to w barwach Bayernu Monachium) to na dodatek wpisał się na listę asystentów, podając piłkę do główkującego Carvajala. Laurka Toniego Kroosa do przeczytania tutaj.
Choć Borussi nie można odmówić zaangażowania, presowania, atakowania, wylewania ostatnich potów, to jednak aby pokonać Real, trzeba mieć naprawdę idealnie opracowany przepis na sukces. Real prowadzi najlepszy trener świata, choć dość długo upierałam się, że lepszym jest Pep Guardiola. Carlo Ancelotti wygrał Ligę Mistrzów pięciokrotnie, ale według mnie miano najlepszego z najlepszych pieczętują zdobyte tytuły mistrzów krajów w pięciu najsilniejszych ligach w Europie – z Chelsea w Anglii, z PSG we Francji, z AC Milan we Włoszech, z Bayernem Monachium w Niemczech i oczywiście z Realem w Hiszpanii. Tego nikt inny nie dokonał.
To piętnasty triumf Królewskich w najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywkach. Borussia wygrała Ligę Mistrzów tylko raz, w 1997 roku, pokonując 3:1 Juventus na Olympiastadium w Monachium. W ubiegłą sobotę na Wembley Dortmundczycy mogli czuć się jak u siebie, bo za jedną z bramek powstała słynna żółta ściana, znana z Signal Iduna Park. Do Londynu przyjechało ponad 100 tysięcy kibiców BvB, ale ciężko oszacować, ilu z nich było zakamuflowanymi kibicami FC Barcelony, którzy po prostu pojechali wesprzeć rywala swojego największego hiszpańskiego wroga. Wielu z nich pod żółto-czarnymi szalikami miało na sobie trykoty Blaugrany, co było dość zabawne i wcale nie przyniosło niemieckiej drużynie szczęścia.
Hala Madrid! Mój kot znowu przewidział zwycięzcę meczu. Do tej pory 5/5. Pytacie mnie na Instagramie, czy Bokser będzie typował finały NBA, mistrzostwa świata w hokeju, pytaliście o to, kto będzie mistrzem Polski i z kim w końcu przegra swój pierwszy mecz Bayer Leverkusen (no, to już wiecie, Boksi to przewidział). Szykujemy kilka niespodzianek na Euro 2024, ale nie mogę wam jeszcze zdradzić, kto wygra turniej i jak daleko zajdzie Polska. Wszystko w swoim czasie, moje małe, futrzaste medium musi teraz odpocząć, bo te europejskie puchary trochę go wymęczyły. Już teraz mogę wam za to napisać, że Bokser jest wam bardzo wdzięczny za uwagę i wszystkie komentarze, bo, po pierwsze, jest mu po prostu miło, po drugie, przy każdym losowaniu dostaje ekstra smaczki!











Skomentuj