Diabły w piekle. Tak źle jeszcze nie było

Manchester United z rekordem! Trzynastu porażek w jednym sezonie jeszcze w swojej historii nie mieli. Mogą wyśrubować ten wynik jeszcze bardziej, bo do końca trzy kolejki, a wśród rywali kolejno rywalizujący o mistrzostwo Arsenal, walczący o grę w europejskich pucharach Newcastle i nieprzewidywalny Brighton. Czerwone Diabły trafiły tam, gdzie ich miejsce – do piekła.

Pamiętacie, jak drużynę z Old Trafford prowadzili Ole Gunnar Solskjaer i (jako trener tymczasowy) Ralf Rangnick? W sezonie 2021/2022 zaserwowali kibicom powtórkę z niezbyt wesołej rozrywki, a konkretnie z sezonu 2013/2014, gdy po raz pierwszy od opuszczenia Old Trafford sir Alexa Fergusona United zanotowało historycznie najgorszy rezultat z dwunastoma porażkami w lidze. Norwesko-niemiecki duet wyrównało ten wynik, ale wówczas dogrywano już umowę ze świetnie rokującym byłym coachem Ajaxu Amsterdam, Erikiem ten Hagiem, dlatego nadzieje i otucha miały przyjść z kolejnym sezonem.

Holender, mimo trudnego początku, doprowadził ostatecznie Diabły do trzeciego miejsca w lidze, niemniej z meczu na mecz gra United zaczynała pozostawiać coraz więcej do życzenia. Start 2023/2024 to kompletna sinusoida, a jej drgania świetnie odzwierciedlały skoki ciśnienia kibiców Manchesteru, którzy weekendami ze strachem zasiadali przed telewizorami. A ja to uczucie znam, bo drugim, prezentującym nieprzewidywalną, stochastyczną formę zespołem, była oczywiście Chelsea. The Blues zaczynają powoli uczyć się jazdy po wyznaczonym przez Mauricio Pochettino torze, podczas gdy The Red Devils są dość mocno rozchwiani i przygotowują się powoli do przywitania na Old Trafford kolejnego, nowego trenera.

Ten Hag prawdopodobnie uczył się dyplomacji od Pawła Wszołka. Polski zawodnik po niedzielnej klęsce Legii Warszawa 0:3 z Radomiakiem Radom ocenił, iż jego drużyna pokazała charakter i zaangażowanie do samego końca spotkania. Holender również wspomniał o zaciętej walce Diabłów do ostatniego gwizdka a wczorajsze sromotne 0:4 z Crystal Palace to wina wyłącznie trudnej sytuacji kadrowej. A guzik prawda, bo obie drużyny są w tym sezonie po prostu słabe i czasem należy spojrzeć prawdzie w oczy przyznając się do złej formy czy błędnych decyzji.

W mocnych słowach Ten Hag odniósł się do linii defensywnej, z którą United ma obecnie największe problemy. – Zawodnicy, którzy byli dostępni, powinni spisać się lepiej. (…) Wszyscy widzą naszą linię obrony, mamy tam ogromne problemy, ale ostatecznie musimy sobie z tym poradzić ­– skomentował na pomeczowej konferencji. Tyle tylko, że prawdopodobnie radzić będzie sobie z tym już ktoś inny. Dużo mówi się o powrocie Ten Haga do Bayernu Monachium, w którym opiekował się rezerwami w latach 2014-2015, ale odkąd wiemy, że Thomas Tuchel pożegna się z Die Roten, na jego następcę wytyczano już niemal każdego dostępnego lub potencjalnie dostępnego trenera. Póki co, Ten Hag musi skupić się na jak najdalszym dopchnięciu czerwonego wózka do końca sezonu Premier League.

Kalendarz United jest trudny i samą ligą prawdopodobnie nie zagwarantują sobie gry w europejskich pucharach. Mogą tam trafić dzięki wygranej w finale Pucharu Anglii, ale umówmy się – jeśli jesteś drużyną, która w półfinale rozgrywek potrzebuje karnych, żeby pokonać zespół na co dzień występujący w Championship, to jakie są Twoje szanse na sukces przeciwko utrzymującemu od trzech sezonów tytuł mistrza Anglii, Manchesterowi City?

W Premier League gorące będzie na pewno starcie z Newcastle, które obecnie również walczy o Ligę Konferencji, zajmując szóste miejsce z dwoma punktami przewagi nad Czerwonymi Diabłami. W tabeli pomiędzy wymienionymi drużynami sadowi się jeszcze wspomniana Chelsea, którą nagle coś napędziło i wygrała w ubiegłą niedzielę z West Hamem 5:0, raptem trzy kolejki po tym, jak takim samym wynikiem pokonał ją Arsenal. I w sumie nie wiadomo, czego się teraz spodziewać, bo statystycznie powinni teraz wysoko przegrać, ale najbliższy mecz rozegrają ze słabym Nottingham Forrest, a więc możemy szykować się na podobny pogrom, jak przeciwko równie słabemu Evertonowi – kwietniowe 6:0 to było coś!

United może o takim wyniku pomarzyć. Najwięcej goli w jednym meczu strzelili w tym sezonie przeciwko Wolverhampton i Sheffield, ale w obu przypadkach, trafiając czterokrotnie do bramki, sami także tracili gole, kolejno 3 i 2. Szału nie ma, że tak to filozoficznie ujmę. Najskuteczniejszym strzelcem Manchesteru jest ofensywny pomocnik, Bruno Fernandes, mający na swoim koncie 10 bramek. Okazuje się zatem, że nie tylko z formacją obronną jest problem. Czerwonym Diabłom brak skuteczności w wykańczaniu akcji i choć dobrze zapowiada się Alejandro Garnacho, to jeszcze nie możemy mówić o tym, że linia ataku jest kompletna.

Antony od goli i asyst ma na koncie więcej żółtych kartek – pięć, wobec jednej bramki i jednego, zwieńczonego golem, podania. Cóż za koszmarna statystyka dla prawego napastnika… Mało tego, właśnie wyciekła do Internetu wiadomość, jaką Brazylijczyk umieścił po meczu przeciwko Palace na jednym z grupowych czatów, nazywając trenera Ten Haga „łysym jajogłowym”. Jeśli plotki o jego zachowaniu okażą się prawdziwe, to prawdopodobnie do końca sezonu nie wystąpi już w czerwonym trykocie, aczkolwiek uważam, że nie byłoby to zbyt wielką stratą dla zespołu.

Coś tam bez wyrazu pograł w końcówkach Amad Diallo, Anthony Martial w tym roku nie wystąpił ani razu. Marcus Rashford, któremu jako jednemu z nielicznych nie można zbyt wiele zarzucić – no, może poza zbyt małą liczbą goli, jak na Marcusa Rashforda przystało – w ostatnich meczach był poza składem i dość trudno jest mu wrócić do regularnego strzelania, tak jak chociażby w zeszłym sezonie, gdzie zdobył aż 30 bramek we wszystkich rozgrywkach. Ostatnią nadzieją, jak się wydawało, miał być pozyskany w ubiegłym roku Rasmus Hojlund, ale póki co, na 27 występów w Premier League trafiał do siatki ośmiokrotnie. Jak na średniaka, to statystyka całkiem dobra, ale jeśli United chce się mierzyć z drugim klubem z Manchesteru, to potrzebuje grajka w stylu Cola Palmera z Chelsea czy Alexandra Isaka z Newcastle, który byłby w stanie powalczyć z Erlingiem Haalandem o tytuł króla strzelców.

Niektóre zespoły czekają już tylko na to, aby obecny sezon skończył się i przeszedł do historii. Manchester United liczy na nowe rozdanie 2024/2025 aby wrócić, niczym feniks z popiołów i zawalczyć o to najwyższe, czterostopniowe podium Premier League. Po drodze jednak cały szereg zmian i transferów – nikt do końca nie wie, kto z kim spotka się w szatni w przyszłym sezonie. My się na pewno spotkamy przed telewizorami i dalej będziemy wierzyć, że kluby, takie jak ManU czy Chelsea, są nadal ważnymi graczami na angielskich boiskach.

Photo source: manchestereveningnews.co.uk. (Zac Goodwin/PA Wire)

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Amanda, blogerka. Piszę felietony sportowe, recenzuję książki, komentuję bieżące wydarzenia z piłkarskiego świata i zapraszam do wspólnej dyskusji. :-)

Let’s connect