Der Klassiker. Ostatni między Bayernem a Borussią?

El Clasico. Bitwa o Anglię. Le Classique. Gran Derbi. Wielkie mecze mają swoje własne określenia. Spektakle, które emocjonują nie tylko fanów rywalizujących drużyn, ale kibiców piłki nożnej w ogóle. Do kolekcji klasyków od lat zaliczał się pojedynek Bayernu Monachium z Borussią Dortmund. Der Klassiker brzmi dumnie, ale czy mecz przeciwko drugiej i czwartej drużynie, z których ta niżej ulokowana jest lepsza, nadal zasługuje na ten tytuł?

Oczywiście, że zasługuje, bo prestiż starć obu ekip jest uwarunkowany historycznie i jeden gorszy sezon niczego nie zmienia, niemniej trzeba przyznać, że od lat wielki Bayern tak słaby nie był. „Tak słaby”, czyli wciąż zajmujący drugie miejsce w tabeli niemieckiej Bundesligi. To pokazuje, jak wysoko na przestrzeni lat Bawarczycy postawili sami sobie poprzeczkę, skoro pozycja wicelidera wzbudza wśród kibiców uczucie wstydu i niezadowolenia.  – Zastanawiam się, jak możemy grać w taki sposób w meczu o taką stawkę. To dla mnie całkowicie niewytłumaczalne, w drugiej połowie przypominało to sparing – tak określił grę swojej drużyny Joshua Kimmich i prawdopodobnie wyartykułował myśli wielu monachijskich fanów.

Sobotnie starcie Bayernu z Borussią zapowiadało się ciekawie, ale za to, co pokazali gospodarze, piłkarze Thomasa Tuchela powinni przepraszać swoich kibiców do końca sezonu. I nie chodzi już o sam wynik, ale o absolutny brak zaangażowania i chęci do gry, zwłaszcza w drugiej połowie. Monachijczycy przystępowali do spotkania w roli faworyta, szczególnie po listopadowym pogromie 4:0 w pierwszym meczu przeciwko BVB, ale tym razem duch walki z graczy Die Roten bardzo szybko ulotnił się. Statystki nie odzwierciedlają tego, co działo się na boisku. Mimo 17 strzałów i 61-procentowego posiadania piłki Bawarczycy byli cieniem pewnych siebie graczy z Dortmundu.

O ile na początku obie ekipy pracowały na spektakularne widowisko, o tyle z każdą kolejną minutą Bayern gasł w oczach. – To nie była najlepsza piłka nożna w naszym wykonaniu – stwierdził po meczu Thomas Muller. – W pierwszej połowie zagraliśmy zbyt dziko i niewiele pokazaliśmy indywidualnie ­– dodał kapitan FCB. W utrzymaniu wysokiego zaangażowania nie pomogła szybko stracona bramka, którą do siatki gospodarzy wpakował już w 10. minucie Karim Adeyemi. Julian Ryerson dołożył drugą na siedem minut przed końcem regulaminowego czasu gry, a Mats Hummels zapracował na miano prawdziwego profesora nie tylko pracą w polu, ale i na linii bramkowej, popisując się paradą godną najlepszego bramkarza świata.

Ostatni raz Borussia Dortmund pokonała Bayern w 2019 roku w Superpucharze Niemiec wynikiem 2:0, jednak na zwycięstwo na Allianz Arena musieli czekać aż 10 lat. BVB zdobyli wówczas trzy bramki, natomiast z ekipy gospodarzy nikt nie wpisał się na listę strzelców – nawet Robert Lewandowski. Jeden z zawodników grał zarówno teraz, jak i dekadę temu – był to wspomniany Hummels. Ile jeszcze sezonów pociągnie w żółto-czarnych barwach? Być może są to ostatnie miesiące Niemca w Zagłębiu Ruhry, gdyż jego kontrakt wygasa w 2024 roku. Idealnym zwieńczeniem kariery w Die Borussen byłoby wzniesienie pucharu Champions League, ale taki scenariusz nie jest raczej realny – bukmacherzy nie widzą wielkich szans na pokonanie Atletico w ćwierćfinale. Chyba, że znakomita dyspozycja 35-latka w ostatnim czasie przesądzi o przedłużeniu jego umowy i o wygraną w LM zawalczy w rozgrywkach 2024/2025.

Bayer Leverkusen jako pierwszy zagwarantował sobie grę w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie – żadna siła z TOP4 już go nie wypchnie. Thomas Tuchel poszedł w swoich wypowiedziach o krok dalej, twierdząc, że wyścig o tytuł mistrza Niemiec właśnie się zakończył i pogratulował przyszłego zwycięstwa w lidze Aptekarzom. Trudno nie zgodzić się z charyzmatycznym Niemcem, bowiem Bayer już w tym momencie ma na swoim koncie więcej punktów (71), niż mistrzowski Bayern na koniec sezonu 2022/2023 (73). Maksymalnie drużyna z Leverkusen może jeszcze zgarnąć 21 punktów, bo do rozegrania wciąż zostało 7 kolejek – wystarczy tylko kontynuować dotychczasową passę zwycięstw, a tych na 27 meczów Bayer ma aż 23.

A tak właściwie, to nawet nie muszą wszystkiego wygrywać. Mając 13 punktów przewagi nad drugim Bayernem, podopieczni Xabiego Alonso mogą się po drodze bez nerwów potykać. Tyle tylko, że oni grają jak zaczarowani! Paradoksalnie, po prostu nie potrafią tracić punktów. Ostatnie spotkanie z Hoffenheimem dobitnie to pokazuje – od 33. do 87. minuty przegrywali 1:0 po bramce Maximiliana Beiera, żeby w 88. wyrównać (Robert Andrich) i ostatecznie w 91. strzelić zwycięskiego gola (Patrik Schick), zostawiając kolejne 3 punkty w Leverkusen. Maszyna młodego (42 lata) hiszpańskiego trenera jest po prostu nie do zatrzymania.

Dziś Bayer zmierzy się w półfinale Pucharu Niemiec z Fortuną Dusseldorf i oczywiście to nie ekipa z Karolem Niemczyckim w składzie jest faworytem. Alonso prawdopodobnie dopisze sobie pod nazwiskiem kolejny mecz bez porażki – nie byle jaki, bo czterdziesty w tym sezonie, biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, w których występuje jego drużyna. W sobotę liga i Union Berlin, a 11 kwietnia ćwierćfinał Ligi Europy z West Hamem United. Mając na uwadze spadek formy londyńskiej drużyny śmiało można założyć, że i ten mecz Aptekarze wygrają.

Bayern Monachium ma przed sobą spotkanie z Heidenheim w najbliższą sobotę oraz ćwierćfinałowe starcie z Arsenalem w Lidze Mistrzów w przyszły wtorek. Jeśli przegrają z jedenastą drużyną w tabeli to tylko dlatego, że myślami będą już na Emirates Stadium w Londynie. Borussia będzie gościć u siebie Stuttgart, więc czeka nas arcyciekawy pojedynek trzeciej i czwartej drużyny w tabeli Bundesligi. W środę natomiast pojedzie do Madrytu na wspomnianą 1/4 LM z Los Cholchoneros. Nikt nie ma wątpliwości, że liga niemiecka zasłużenie uznawana jest za jedną z najsilniejszych na świecie – szczególnie teraz, gdy siły na górze tabeli są zdywersyfikowane, a reprezentacja w europejskich pucharach tak znacząca.

Czy Der Klassikerem należy teraz definiować starcia Bayeru z Borussią? Zdecydowanie za wcześnie na takie przymiarki. Zobaczymy, co zmieni się w grze Bayernu Monachium, a także w postawie, mentalu i zaangażowaniu piłkarzy po odejściu Thomasa Tuchela. Intrygującym eksperymentem byłoby też sprzedanie Herry’ego Kane’a. Niby głupie przesądy, niby urojone klątwy… ale jednak ciekawe byłoby to pole do analiz, gdyby rzeczywiście po odejściu Anglika Bayern wrócił na mistrzowskie tory. Bez względu na to, jak długo trwać będzie zwycięska passa Bayeru Leverkusen, Der Klassiker nadal będzie określeniem zarezerwowanym dla meczów między Bayernem Monachium i Borussią Dortmund. Tak jak bitwa o Anglię nadal będzie starciem Manchesteru United z Liverpoolem, a El Clasico Realu Madryt z Barceloną. A to już 21 kwietnia na Santiago Bernabeu.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Amanda, blogerka. Piszę felietony sportowe, recenzuję książki, komentuję bieżące wydarzenia z piłkarskiego świata i zapraszam do wspólnej dyskusji. :-)

Let’s connect