Niedługo zabraknie chętnych do sędziowania meczów piłki nożnej. Z gwizdkiem będą musieli latać potomkowie Einsteina, czy sir Wilesa, aby ogarnąć wszystkie zasady, wszystkie możliwości karania zawodników i włożyć w te sankcyjne ramy logiczną ocenę sytuacji na boisku. Teraz oprócz dylematu – żółta, czy czerwona, pojawi się opcja niebieska. I choć niebieską kartkę znamy dobrze z innych dyscyplin, to nie uważam, aby w świecie futbolu miała ona zasadne zastosowanie. Zwłaszcza, że to zastosowanie będzie trochę inne – w piłce ręcznej niebieska kartka jest następstwem czerwonej i to tylko w przypadku brutalnego faulu, za który należy się zawodnikowi absencja w kolejnym spotkaniu. Tutaj będzie „trzecią drogą”, wtedy gdy żółta okaże się zbyt łagodna, a czerwona za surowa.
Wszystko wynika z faktu, iż zawodnicy zmuszani są do prokurowania fauli. Tak, tak, dziś faul to element taktyki, ćwiczony podczas sesji treningowych. Jeśli trafi się wśród piłkarzy niedoszły, niespełniony aktor, to możemy spodziewać się sprytnej symulki, która w oczach sędziów będzie wyglądała na poważne przewinienie przeciwnika. Większość jednak nie bez powodu zamiast do teatru chodziła od najmłodszych lat na murawę – talentu aktorskiego brak, dlatego mamy potem nie tylko rolującego się po zielonym dywanie Neymara, ale również masę innych zawodników, którzy potykając się o własne nogi udają, że zostali kopnięci przez rywala. Najbardziej bawią mnie sytuacje, w których „poszkodowany” reaguje na „faul” z kilkusekundowym opóźnieniem, tak jakby nagle przypomniał sobie, że przecież ćwiczył to na treningu! Polecam youtubowe kompilacje największych symulantów i nurków w piłce nożnej, można boki zrywać.
W śmiech nie jest na pewno sędziom, którzy zobowiązani są do reagowania na takie sytuacje. W ułamku sekundy muszą zadecydować, kto tak naprawdę przewinił. Wprowadzenie systemu wideoweryfikacji miało ulepszyć proces podejmowania decyzji i wyeliminować błędy ludzkiego oka, które nie zawsze jest w stanie właściwie ocenić sytuację w trakcie dynamicznego meczu. O tym, jak działa VAR, pisałam całkiem niedawno i niestety nie był to tekst chwalebny. Może właśnie dlatego Międzynarodowa Rada Piłki Nożnej (IFAB) idzie o krok dalej – chce wprowadzić niebieską kartkę.
Nowe zasady są skomplikowane, zupełnie jak SMS-y Biedronki w stylu: „u nas kupisz produkt X za TYLE, co w przeliczeniu na jedną sztukę daje TYLE, a w Lidlu kupisz ten sam produkt za TYLE, ale tylko z kartą, kuponem i przy zakupach powyżej TAKIEJ kwoty”. A potem mamy kuriozum, licytację: „kto da mniej” i w rezultacie pączki w tłusty czwartek kosztują okrągłe zero. Swoją drogą, tak naprawdę obie sieci nawzajem się wyniszczają i pokazują nam, że za TYLE to można było od razu coś kupić. Z kartkami będzie tak: dwie niebieskie, podobnie jak dwie żółte, zamienią się w czerwoną, tak samo jak jedna niebieska w połączeniu z jedną żółtą także da czerwoną, przy czym sama niebieska wiązać się będzie również z opuszczeniem boiska przez ukaranego zawodnika na 10 minut. Sin bin, czyli ławka karna, ma zastosowanie w piłce ręcznej, czy hokeju, teraz ma być wdrożona w formacie wielkoboiskowym.
Oczywiście zakładam, że sędziowie nie będą sięgać po indygo na tyle często, aby całkowicie zdezorganizować grę. Owszem, zależy to przede wszystkim od zachowania zawodników, niemniej pamiętajmy, że niebieska kartka nie eliminuje żółtej. Wciąż funkcjonować będą także upomnienia słowne, które swoją drogą bardzo lubię, odkąd obejrzałam na Canal + kilka odcinków miniserialu „Sędziowie”. Arbitrzy na podsłuchu to czyste złoto: szyderka, ironia i zasłużona kąśliwość, mające na celu poskromnienie boiskowych złośników, wulkanów furii i testosteronu. Gdy nowe przepisy wejdą w życie, za ataki frustracji piłkarze będą mogli zostać czasowo posadzeni na ławce. IFAB przewiduje tę sankcję właśnie za dyskusje i obrazę sędziego, albo za taktyczny faul, uniemożliwiający szybką akcję przeciwnika.
Nowe zasady miały zacząć obowiązywać od sezonu 2024/2025 i choć pojawił się pomysł testowania trzeciej kartki już na Euro 2024, Aleksander Cerefin, prezydent UEFA, stanowczo sprzeciwił się temu pomysłowi. To właśnie od przyszłego sezonu we francuskiej Ligue 1 chciano wprowadzić tzw. białą kartkę, ale z uwagi na zaangażowanie IFAB nowa formuła karania zawodników zostanie ujednolicona, będzie obowiązywać we wszystkich ligach (również w europejskich pucharach) I nie będzie biała, a właśnie niebieska. Moim zdaniem będzie to kolejny powód do kontrowersji – „może jednak powinien dać żółtą?” Znowu będziemy podważać autorytet sędziego głównego? A może właśnie dając mu kolejne narzędzie, nobilitujemy go do większej decyzyjności i dywersyfikacji karania zawodników? Może będzie to furtka dla nieoczywistych sytuacji? Może takie 10 minut pauzy ostudzi ukaranego zawodnika, który wróci zaraz na boisko z chłodną oceną sytuacji? Ale przecież nikt, nawet przez chwilę, nie chce grać w osłabieniu! Chętnie posłucham opinii sędziów, zawodników i trenerów. Bo sama jestem na razie bardziej na „nie”. Może ktoś mnie przekona do przejścia na drugą stronę mocy.
Z niebieską kartką będzie tak, jak z VAR-em i z innymi nowelizacjami zasad piłki nożnej – po prostu się do niej przyzwyczaimy. Pytanie tylko, czy osiągnie oczekiwany efekt – zminimalizuje liczbę taktycznych fauli, czy może jednak wprowadzi zamieszanie i konieczność doliczania dodatkowego czasu do regulaminowego, no bo przecież zawodnicy będą pewnie przedłużać zejście z boiska. A jak wiemy, od mundialu 2022 sędziowie zobowiązani są doliczać zdecydowanie więcej czasu, niż wcześniej – piłkarze przez lata rozbestwili się i grali „na czas”. Dziś ten „czas” dodawany jest do tzw. injury time, co powoduje wydłużenie jednej połowy nawet do 10-12 minut. To teraz może kolej na następną innowację – zatrzymywanie zegara przy każdym faulu? Pierluigi Collina już o tym mówił. W piłce ręcznej ma to sens, ale czy w kopanej również zdałoby egzamin? Pożyjemy, zobaczymy, czym jeszcze zaskoczą nas futbolowi prawodawcy.











Skomentuj