Sportowe auto, któremu kończy się paliwo

Często trafiam na zestawienia piłkarzy, którzy swoim talentem, charakterem, niekiedy także pokorą i  galanterią zapracowali na brak zainteresowania ze strony hejterów. Luka Modrić, Toni Kroos, N’golo Kante, Didier Drogba… te nazwiska pojawiają się najczęściej i ciężko się z uznaniem dla ich maniery nie zgodzić. Gdybym trafiła na analogiczne zestawienie budzących największą sympatię trenerów, zapewne w czołówce znalazłabym Jurgena Kloppa. I z tym również nie można polemizować – to fakt, że jeden z najwybitniejszych coachów na świecie, jest równocześnie jednym z najsympatyczniejszych. O Jurgenie Kloppie słów kilka, bo nie mogę przejść obojętnie od szokującej informacji, jaką przekazał pod koniec ubiegłego tygodnia. Jurgen Klopp żegna się z ukochanym Liverpoolem.

Niemiecki szkoleniowiec przejął drużynę z Anfield Road w 2015 roku. Czy była to miłość od pierwszego wejrzenia? Wcześniej przez siedem lat powadził Borussię Dortmund, z którą dwukrotnie sięgnął po tytuł Mistrza Niemiec, tyle samo razy wznosił Superpuchar i raz Puchar Niemiec. Jednak to w Liverpoolu okrzyknięto go światowym trenerem roku w sezonach 2018/2019 i 2019/2020. Zdobył tu każdy możliwy puchar, łącznie z Ligą Mistrzów, Klubowymi Mistrzostwami Świata i przede wszystkim Premier League – po długich 30 latach w sezonie 2019/2020 zaprowadził The Reds na sam szczyt. Poza trofeami, Jurgen zdobył coś znacznie cenniejszego, ogromną sympatię i szacunek kibiców z miasta Beatlesów. No bo jak tu go nie kochać? Ciężko znaleźć kogoś, również wśród sympatyków innych drużyn, kto wypowiadałby się negatywnie na temat charyzmatycznego Niemca (no, chyba że podstawilibyśmy mikrofon kibicom Barcelony chwilę po pamiętnym, wygranym przez ekipę Jurgena 4:0 meczu Ligi Mistrzów, dającym awans do zwycięskiego finału). Klopp żył każdym meczem, rozpłomieniał się zawsze, gdy emocje na boisku sięgały zenitu, nie raz otrzymał kartkę za egzaltację swojej złości czy niezadowolenia a jego radosne sprinty wzdłuż linii z zaciśniętą w geście triumfu pięścią po zdobytym golu przejdą do historii jako element charakterystyczny dla tego wszechstronnego coacha. Zatem nawet jeśli nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, to na pewno jest to miłość do grobowej deski.

Klopp potwierdza znaną w świecie futbolu regułę, że dobry trener nie bierze się z dobrego zawodnika. Kolega po fachu, Jose Mourinho, powiedział kiedyś, że dżokej nie musi być wcześniej koniem, aby osiągał sukcesy, tak samo trener nie musi wznosić trofeów jako piłkarz, żeby móc po nie sięgać pełniąc rolę szkoleniowca. Klopp należał raczej do przeciętnych graczy, grał zresztą również w przeciętnych klubach. FSV Mainz 05 to ten najbardziej znany w jego karierze, prowadzony zresztą przez niego w roli trenera w latach 2001-2008. Sukcesy przyszły dopiero w Dortmundzie i, rzecz jasna, w Liverpoolu. Ostatni sezon na Anfield okazał się być rozczarowujący dla ekipy z Merseyside, gdyż zakończyli go na niezadowalającym 5. miejscu, do czego kibice The Reds nie byli przyzwyczajeni. Być może Klopp już wtedy wiedział, że wypalił się zawodowo i rzeczywiście potrzebuje zasłużonej przerwy od futbolu. Podobno do prowadzenia Liverpoolu jeszcze w obecnym sezonie namówiła go jego małżonka, Ulla. Jeżeli sezon ten okaże się dla LFC zwycięski, to fani drużyny nie tylko Jurgena powinni nosić na rękach…

Jakkolwiek silne są emocje związane z decyzją Kloppa, trzeba przyznać, że to dość zrozumiałe posunięcie. Praca trenera w jednej z najlepszych drużyn w Europie – i co najważniejsze, w najsilniejszej lidze świata, gdzie konkurencja gra futbol powalający z nóg – musi być wykańczająca. „Nie chcę być za stary na normalne życie”, wyznał ulubieniec The Reds. 16 czerwca skończy 57 lat, więc śmiało możemy zaliczyć go jeszcze do tej młodszej trenerskiej elity, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę Roy’a Hodgsona z Crystal Palace (76 lat), Claudio Ranieri’ego z Cagliari (72 lata), czy Manuela Pellegriniego z Realu Betis (69 lat). Myślę, że trener do 60-tki to jak piłkarz do 30-tki, dlatego nie musimy obawiać się, że Klopp definitywnie kończy przygodę z futbolem. „Jestem sportowym autem, może nie najlepszym, ale cały czas niezłym. Potrafię wciąż jechać szybko, ale ja jako jedyny widzę, że kończy mi się w baku paliwo. I dlatego muszę odpocząć po zakończeniu sezonu.” Jak długo będzie siedział na urlopie, tak długo na jego stole będą leżały wiele obiecujące oferty klubów, gotowych przyjąć go w swoje sztabowe szeregi.

Czy Jurgen opuści Anglię? Przyznanie, że na pewno nie poprowadzi żadnego innego klubu Premier League sugeruje przeprowadzkę do innego kraju. Jeden bilet na majowy mecz Liverpoolu z Wolverhampton to koszt rzędu 2 000 funtów, natomiast za miejsca tuż za ławką rezerwowych kwoty sięgają nawet 24 000 funtów! Oczywiście mowa tu o wejściówkach pochodzących z drugiej ręki, oficjalna cena klubowa jest naturalnie dużo niższa, standardowa. Tak oto ludzie chcą zarobić krocie na pożegnalnym meczu swojego ulubionego trenera. A co jeśli Niemiec po kilku latach wróci na Anfield? Warto wydawać dziś takie pieniądze? Wracał Jose Mourinho, wracał Carlo Ancelotti, wracał Massimiliano Allegri… Jurgen nie mówi definitywnie: nie. Na tę chwilę jest zmęczony i po prostu, po ludzku, potrzebuje odpoczynku. Jedno jest dzisiaj pewne – he will never walk alone.

Photo source: pap.pl.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Amanda, blogerka. Piszę felietony sportowe, recenzuję książki, komentuję bieżące wydarzenia z piłkarskiego świata i zapraszam do wspólnej dyskusji. :-)

Let’s connect