Panie 2023, panu już dziękujemy

Koniec roku skłania do refleksji i rachunków sumienia. Co z nich wynika? Albo noworoczne postanowienia, albo zupełnie nic. Co w piłce nożnej pozostawi po sobie rok 2023, co zapamiętamy najbardziej i dlaczego będzie to emigracja zawodników na Bliski Wschód? Zróbmy krótkie podsumowanie i szybko wracajmy z powrotem do świątecznych stołów.

Ledwo otrząsnęliśmy się po katarskim mundialu, kiedy to zaczęły napływać pierwsze pogłoski o transferach wielkich gwiazd do arabskich klubów. 1 stycznia 2023 roku Cristiano Ronaldo dołączył do Al-Nassr, otrzymując najwyższą w historii piłki nożnej pensję w wysokości 200 milionów euro rocznie. A potem już się posypało… w letnim okienku transferowym spadały na nas kolejne gromy – Neymar, Edouard Mendy, Sadio Mane, Aymeric Laporte, Kalidou Koulibaly, Sergej Milinkovic-Savic, Riyad Marhez, Roberto Firmino, Jorge Jesus, Steven Gerrard… Arabowie zaspokoili także swoją chrapkę na gwiazdy polskie – Grzegorza Krychowiaka, którego fenomenu nie rozumiem, zwłaszcza w kontekście ostatnich plotek, jakoby interesowała się nim Barcelona, oraz Czesława Michniewicza, którego blaski i chwała również sprowadziły do Abha, ale równie szybko gwiazda ta zgasła, a za wkład w zrobienie zupełnie niczego serdecznie mu podziękowano rozwiązując kontrakt po poprowadzonych dziewięciu meczach.

Skoro przy Polakach jesteśmy, to niewątpliwie 2023 rok zaliczyć należy do jednych z najgorszych dla reprezentacji Białego Orzełka. Fizycznie, wizerunkowo, mentalnie, PR-owo. W rankingu FIFA zakończymy rok na 31. miejscu, tuż za Algierią, której najlepszy zawodnik w historii to nawet nie Algierczyk, z racji posiadania podwójnego obywatelstwa grał dla innej reprezentacji i nazywał się Zinedine Zidane, jesteśmy sześć miejsc za Australią, w której sportem narodowym jest krykiet, a potem futbol australijski, a potem rugby, a potem tenis, a potem wyścigi konne i gdzieś na 10. miejscu jest piłka nożna. Jesteśmy za Koreą Południową, Ukrainą i Iranem. Jesteśmy beznadziejni. 2023 rok to prawdopodobnie koniec Roberta Lewandowskiego, nawet jeśli będzie jeszcze z orłem na piersi występował. To jest symboliczny koniec naszej największej gwiazdy, naszego kapitana i… mentora? Chyba to już o jedno słowo za dużo. Lewy stał się źródłem spięć, krytyki, żalu i rozczarowania. Piłkarsko był po prostu słaby. Zapamiętajmy go takim, jakim był w swoim prime time, zapamiętajmy jego sukcesy indywidualne, klubowe i rep… znowu się zagalopowałam.

2023 rok to także koniec Złotej Piłki. Ostatecznie i definitywnie Ballon d’Or stracił swój prestiż. Przyznanie przez France Football po raz kolejny pierwszego miejsca Leo Messiemu pogrzebało cały splendor i szacunek do tej nagrody. Zawodnicy rezygnują nawet z udziału w uroczystości, nazywając ją farsą i komedią. W 2023 roku Erling Haaland zjadł wszystkich bez zadyszki, wykręcał kolejne rekordy, ale to Messi dostał Złotą Piłkę. Skądś to znamy, prawda? Z kolei Międzynarodowa Federacja Historyków i Statystyków Futbolu (IFFHS) Najlepszym Piłkarzem Roku 2023 okrzyknęła właśnie norweskiego napastnika, przyznając mu 205 pkt., drugiemu Kylianowi Mbappe 105 pkt. i trzeciemu Messiemu 85 pkt. Deklasacja. Haaland wygrał Ligę Mistrzów, Premier League, Klubowe Mistrzostwa Świata, Superpuchar i FA Cup. Nie trzeba być wróżką żeby móc przypuszczać, że Haaland zdominuje światowy futbol w najbliższych latach, niemniej przydałoby się trochę magicznej wiedzy i jasnowidztwa aby przewidzieć, czy to przypadkiem kontuzje nie zdominują Haalanda.

Wszystkie te piękne, wymienione wyżej, puchary przypominają mi o sukcesach Chelsea w 2021 roku. Może nie udało im się wygrać Premier League, ale mieli chociaż zagwarantowane miejsce w top4. Rok 2023 to pierwsze rozliczenia Todda Boehly’ego, który w połowie 2022 roku przejął klub po Romanie Abramowiczu. Dla mnie 2023 rok był po prostu zły. Błędne decyzje podejmowane przez nowy zarząd The Blues doprowadziły drużynę do miejsca, w którym dawno nie była. Do bardzo odległego miejsca również w tabeli. Jedno, co zostało z tej Chelsea, jaką znamy, to wydatkowanie grubych pieniędzy. Nie twierdzę, że wcześniej te wszystkie miliony monet były wydawane tylko na dobre transfery, ale mieliśmy wtedy zawodników. Dziś mamy grajków i no-name’y, na których budowany jest skład wyjściowy. Na całą drużynę jest tylko jeden (!) doświadczony piłkarz, Thiago Silva, który za kilka dni rocznikowo będzie miał już czwórkę z przodu. Są Badiashile, Nkunku, Mudryki, drewniane Broje, Chukwuemeki, Ugochukwy… Okej, jest Raheem Sterling, ale jego wigilijny popis, gdy w trójkę z Plamerem i Jacksonem biegli trzech na jednego tylko po to, żeby podać piłkę bramkarzowi Wolverhampton, będzie mi się śnił po nocach. Chelsea znika z topu, a wiara w proces i budowanie drużyny przez duże D to tylko podtrzymywanie na duchu biednych, strudzonych kibiców Niebieskich, którzy starają się z podniesionymi czołami oglądać te boiskowe ekstrawagancje na co dzień.

Jeśli Nowy Rok to dobry czas na życzenia, to życzę sobie szczęścia i radości. Może ta Chelsea jeszcze się odbije… Czy czeka nas dużo piłkarskich emocji w 2024 roku? Ależ oczywiście! W Premier League w końcu robi się kocioł na szczycie, latem wracają Mistrzostwa Europy, na jesieni będziemy emocjonować się nowymi formatami Ligi Mistrzów i pozostałych europejskich rozgrywek. W końcu (może) doczekamy się transferu Kyliana Mbappe, Juventus (może) przetrwa bez odejmowania punktów, z Arabii (może) powrócą rozczarowani rzeczywistością piłkarze, a Netflix (może) znowu wyda jakiś ciekawy dokument pokroju Beckhama. Będzie fajnie!

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Amanda, blogerka. Piszę felietony sportowe, recenzuję książki, komentuję bieżące wydarzenia z piłkarskiego świata i zapraszam do wspólnej dyskusji. :-)

Let’s connect