Roma, tu sei nata grande

W niedzielę ostatnia kolejka Serie A i ostatni w tym sezonie mecz AS Romy, która podejmie na własnym boisku Spezię. Wynik tego spotkania nie wpłynie na sytuację Giallorossich w kontekście przyszłorocznej Ligi Mistrzów, może jedynie przypieczętować ponowny awans do Ligi Europy. Gdyby nie przegrany finał tych rozgrywek w ubiegły czwartek, Jose Mourinho powróciłby do Champions League, ale nie chcąc pastwić się nad sędzią tego spotkania, Anthonym Taylorem, którego znam dobrze z Premier League i, no cóż, nie lubię, skupię się na kadrowej sytuacji Romy bez wypominania niesłusznych decyzji arbitra i minionego finału.

Do jednego jednak wrócę. Jose Mourinho zachował się bardzo brzydko i mimo całego mojego uwielbienia dla jego wielkości, nie podobał mi się brak szacunku w stosunku do zdobytego srebrnego medalu LE. Za ostentacyjne ściąganie, albo nie pozwolenie na założenie medalu za drugie miejsce, zawodnicy i trenerzy powinni być karani. Albo w ogóle darujmy sobie nagradzanie drużyn przegranych, wiele z nich po prostu nie zasługuje na otrzymanie tej drugiej nagrody. Gdy grają emocje, zawodnicy zapominają o kulturze i dobrych manierach. A szkoda, bo w innych, indywidualnych zawodach, sportowcy zawsze cieszą się z medali, również tych brązowych. Istnieje jednak jakaś dziwna, niepisana reguła, która nakazuje zdobywcom drugich miejsc drużynowych turniejów spuszczanie nosa na kwintę, co automatycznie umniejsza wartość ich – wciąż wielkiego – osiągnięcia i gasi trochę radość kibiców. Powściąganie frustracji to naprawdę umiejętność na wagę… srebra.

Na usprawiedliwienie portugalskiego szkoleniowca mogę tylko wspomnieć o zakończeniu jego znakomitej passy finałów wielkich turniejów, które zawsze wygrywał. Jose Mourinho w finałach Ligi Mistrzów, Ligi Europy, czy Ligi Konferencji nie miał sobie równych – w sezonie 2002/2003 wygrał z Porto mecz przeciwko Celitkowi Glasgow 3:2 i był to ostatni, do tej pory, mecz finałowy, w którym jego zespół stracił bramki. Przez kolejne lata żadna drużyna nie potrafiła strzelić jego podopiecznym nawet jednego, honorowego gola – ani AS Monaco w 2004 roku, ani Bayern Monachium w 2010 roku, gdy The Special One prowadził Inter Mediolan, ani Ajax Amsterdam w LE, przeciwko któremu Jose mierzył się w barwach Manchesteru United i w końcu Feyenord Rotterdam w ubiegłym roku – pokonany do zera przez Romę w finale Ligi Konferencji. Wściekłość po niesprawiedliwie przegranym meczu przeciwko Sevilli musiała być po trzykroć większa, niż po jakimkolwiek innym przegranym dotychczas starciu Portugalczyka.

Jose Mourinho jest wybitnym profesjonalistą w swoim fachu i na pewno po ochłonięciu dalej będzie trenował zawodników w znany sobie wybitny sposób (piłkarze od lat chwalą jego techniki, stosunek i indywidualne podejście do graczy zarówno podstawowego składu, jak i tych głęboko rezerwowych) pytanie tylko, czy dalej będą to zawodnicy z Rzymu. Huczy dookoła o odejściu 60-latka do Paris Saint Germain, więc z uwagi na to, że Portugalczyk lubi wyzwania a swoją misję w Romie może uznać już za wypełnioną (mimo wciąż ważnego do końca czerwca 2024 roku kontraktu) być może zmieni stolicę Włoch na Paryż. Co stanie się z wice-mistrzem Ligi Europy? Kto stanie za sterami „drużyny z potencjałem”? Odłóżmy na bok pion szkoleniowy i spójrzmy na piłkarski potencjał boiskowy.

Pierwsze nazwisko, które nasuwa się od razu po wypowiedzeniu nazwy AS Roma to Paulo Dybala (no, może zaraz po Francesco Tottim, Daniele de Rossim, Simone Perotcie…). Legenda Juventusu pisze historię rzymskiej drużyny dopiero od zeszłego roku, kiedy to na dobre pożegnał się z klubem Starej Damy. Argentyńczyk, który w tym roku skończy 30 lat, zdobył w finale Ligi Europy jedyną, w regulaminowym czasie gry, bramkę dla swojego klubu – bramkę, która była jego 17-tym trafieniem w dotychczasowych 37 meczach sezonu 2022/2023, biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki krajowe i europejskie. Boska lewa noga Dybali potrafi dużo, problemem są jednak dość częste kontuzje mięśniowe uda. Mimo to od dłuższego czasu zainteresowanie napastnikiem wykazują hiszpańskie kluby ze świecznika, a kwota odstępnego dla drużyn spoza Italii ustalona została na poziomie 12 milionów euro. Nie jest to wartość zaporowa, wyższą cenę ustalono dla zespołów grających w tej samej lidze – 20 milionów euro. Z uwagi na to, że Roma nie płaciła żadnej kwoty odstępnego Juventusowi, zablokowanie transferu Argentyńczyka będzie wiązało się z koniecznością podniesienia mu wypłaty z 3,8 do 6 milionów euro, tak wynika z umowy zawartej w zeszłym roku. Całkiem możliwe, że Dybala zostanie jeszcze w Romie, ale wszystko zależy od tego, jak wysokim wynagrodzeniem kusić będą go inne kluby.

Dla kolegi z ataku, Tammy’ego Abrahama, sezon 2022/2023 był dużo gorszy, niż poprzedzający. W obu sezonach Anglik rozegrał po 53 mecze, w pierwszym strzelił 27 bramek, w drugim tylko 9. Czy istnieje szansa na powrót do Anglii? Jeśli klub, z którego trafił do Rzymu, Chelsea, wyłoży za niego 80 milionów euro, wówczas Tammy może wrócić na boiska Premier League. Zainteresowane są nim również Arsenal i Manchester United, ale to The Blues mają prawo pierwokupu. Gdyby w czwartek udało się Romie pokonać Sevillę, wówczas Abraham zostałby jedynym zawodnikiem, który wygrał wszystkie europejskie puchary – ma już bowiem na swoim koncie Ligę Mistrzów z Chelsea i Ligę Konferencji z obecnym klubem, zdobyte rok po roku. Będzie musiał jednak na ten sukces jeszcze poczekać, ale czy wciąż w szeregach Romy? Bardziej prawdopodobne jest jednak, że Anglik pożegna się z drużyną ze Stadio Olimpico. Ma bardzo dobre warunki do gry w silnej lidze angielskiej, a po ewentualnym odejściu Kai’a Havertza, który wcale nie jest priorytetem Pochettino i którym interesuje się m.in. Real Madryt,  być może zrobi się dla niego miejsce w ataku na Stamford Bridge.

Nas najbardziej interesować powinien jednak Nicola Zalewski. Jaki był to sezon dla Polaka? Całkiem dobry, Nicola jest bardzo lubianym w Rzymie zawodnikiem, chociaż jego liczby nie robią tak naprawdę wielkiego wrażenia. O ile samotna, jedna bramka w statystyce może być usprawiedliwiona, bo to pomocnik, tak tylko jedna asysta to zdecydowanie za mało (bo to przecież pomocnik!). Zalewski ma ważny kontrakt do 2025 roku, więc jeżeli nagle nie pojawi się nikt silnie zainteresowany młodym obunożnym zawodnikiem, to możemy spodziewać się go nadal w barwach Giallorossich. Kto jeszcze będzie walczył u jego boku w przyszłym sezonie?

Do końca czerwca ważne jest wciąż wypożyczenie Georginio Wijnalduma z PSG. Jego przyszłość jest jeszcze niepewna, ale lada dzień włodarze obu klubów mają usiąść i zawrzeć porozumienie w sprawie ewentualnego pozostania we Włoszech. Na zasadzie wolnego transferu do Romy przyjdzie na pewno zawodnik innego francuskiego klubu, Olympique Lyon, Houssem Aour. Francuz także jest pomocnikiem, ale to w strefie obrony Roma ma największe problemy. Aby podbudować tę formację klub zaczął prowadzić rozmowy z Evanem N’Dicką, obrońcą Eintrachtu Frankfurt i najpewniej znajdzie się on w składzie Mourinho (czy jeszcze Mourinho?) w przyszłym sezonie. Trwają też rozmowy z Yourim Tielemansem, który ucieka z tonącego do Championship Leicester. Wkraczamy powoli w najgorętszy transferowo czas, wiele spekulacji i niepewnych informacji przed nami.

Całkiem prawdopodobne, że do Romy trafi również kolejny Polak, bramkarz Kacper Tobiasz, którym zainteresowanie, oprócz Włochów, wykazuje również FC Kopenhaga. Italia jest jednak bardzo popularnym kierunkiem dla naszych goalkeeperów, więc być może od przyszłego sezonu zobaczymy zawodnika Legii w zupełnie innych barwach. Raczej nie od razu trafi do podstawowego składu, ale Rui Patricio wkroczył w drugą połowę lat trzydziestych, więc nikogo nie dziwi, że Roma rozgląda się już za zabezpieczeniem bramki.

Czy możemy już założyć, jak potoczą się losy Romy w przyszłym sezonie? Absolutnie nie. Czy już słychać o transferowych bombach? Nie i wcale się na to nie zanosi. Gdyby o prawdziwych hitach było głośno, to nie pisałabym wyżej o Aourze i N’Dickce (nawet nie umiem tego odmienić).  Roma będzie prawdopodobnie dalej walczyła po prostu o miejsce w top 4, a jeśli z klubem pożegna się również charyzmatyczny Jose, to wówczas jakość boiskowa może się nieznacznie pogorszyć. Liga włoska jest jedną z najbardziej wyrównanych, przynajmniej w górnej połowie tabeli. Milan, Inter, Juve, Atalanta, niespodziewany Mistrz, SSC Napoli oraz równie niespodziewany (choć jeszcze niepewny) wicemistrz, Lazio, mogą znowu pokrzyżować plany stołecznego klubu i pozostawić go w tyle z szansą co najwyżej na kolejną Ligę Europy. Pewne jest jedno – wierni kibice nadal śpiewać będą: Roma, Roma mia, nun te fa incantà, tu sei nata grande, e grande hai da restà!*

*Roma, Roma moja, nie pozwól się oszukać, ty jesteś wielka i wielka pozostaniesz – fragment hymnu AS Romy.

Photo source: asroma.com.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Amanda, blogerka. Piszę felietony sportowe, recenzuję książki, komentuję bieżące wydarzenia z piłkarskiego świata i zapraszam do wspólnej dyskusji. :-)

Let’s connect