Zeszłotygodniowe spotkanie Chelsea z Liverpoolem było ucztą dla każdego kibica – nie tylko The Blues i The Reds – ale dosłownie dla każdego. Dynamika, zwroty akcji, zaciętość, rywalizacja, spektakularne zagrania oraz bramkarskie parady na najwyższym poziomie. To był futbol, jaki chcielibyśmy oglądać za każdym razem, gdy zasiadamy przed telewizorem lub na trybunach. Takiego futbolu sobie i Wam noworocznie życzę.
Nie o tym jednak będzie dzisiejszy tekst. Dziś o dwóch telenowelach, niedojrzałości, niekompetencji, zawodach i braku honoru. O quasi-angielskich wyjściach – Paulo Sousy, uciekającego z polskiej reprezentacji i Romelu Lukaku, marzącym o porzuceniu Premier League i powrocie do wolniejszej, mniej skomplikowanej technicznie ligi włoskiej. O ile w przypadku Belga można powiedzieć, że angielska liga okazała się dla niego po prostu za mocna (choć po ośmiu latach gry na Wyspach nie powinna), o tyle w kontekście Portugalczyka ciężko o podobne stwierdzenie. W obu przypadkach niezawodna okazała się kobieca intuicja – oba transfery śmierdziały mi jeszcze przed ostatecznym podpisaniem kontraktów. Znając choć trochę sposób prowadzenia gry i układania drużyny przez Paulo Sousę można było przewidzieć, że jego praktyka i standardy nie nadadzą się do implementacji w naszej narodowej drużynie. Większość nie chce już zapewne słuchać tego po raz setny, ale napiszę to – potrzebny jest nam Nawałka vol. 2. Już nawet nie sam Adam, który zostawił reprezentację względnie murowaną, gdyż nie jestem zwolenniczką wchodzenia kilka razy do tej samej rzeki (zwłaszcza, że teraz przygniatająca byłaby presja oraz porównywanie Nawałki do… Nawałki), ale potrzebny jest nam ktoś taki jak on. Z podobnym spojrzeniem, szeroką wiedzą na temat polskich realiów, znajomością piłkarskich możliwości zawodników oraz umiejętnością skutecznej motywacji i wyciągania z Polaków tego, co najlepsze (i ostatnio głęboko ukryte…). Początkowo przeczucie podpowiadało mi, że Cezary Kulesza, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, postawi (w przeciwieństwie do swojego poprzednika) na Polaka, jednak ze względu na plotki dotyczące wielkich futbolowych nazwisk sprzed dekad, które – według pisanych caps lockiem nagłówków – wprost MARZĄ O PROWADZENIU POLSKIEJ REPREZENTACJI – zamiast snuć domysły, wolę poczekać. Po Andrei Pirlo i Franzu Beckenbauerze kolejnym marzeniem ściętej głowy według mediów jest Fabio Cannavaro… Ktokolwiek obejmie polską kadrę, będzie miał nie lada wyzwanie, ale z drugiej strony – na pewno nie pozostawi po sobie takiego niesmaku, jak opalony Portugalczyk. Chyba, że równie szybko zdezerteruje… wtedy już zacznę się poważnie martwić o organizację naszych kadrowych struktur.
O ile wypad Paulo Sousy jest już pewny, o tyle ogień na dachu Romelu Lukaku został na razie przygaszony. Ten serial trzymał nas w ostatnich dniach równie mocno w napięciu, choć ostatecznie okazało się, że fajerwerków nie będzie. Cała afera zaczęła się od wywiadu udzielonego dla Sky Italia, w którym Big Rom płaczliwie wzdycha do byłego pracodawcy i wręcz marzy o powrocie w ekspresowym tempie do Mediolanu. Kibice Chelsea oburzyli się, koledzy z szatni mocno zdziwili, a trener Thomas Tuchel z chłodną głową zaprosił (czy może raczej – wezwał) Lukaku na rozmowę. Niemiec, w formie kary, nie uwzględnił napastnika na mecz przeciwko najsilniejszemu rywalowi w wyścigu o wicemistrzostwo Anglii – FC Liverpool (tak, to ten mecz, o którym wspominałam na początku). Internet huczał o rychłym końcu londyńskiej przygody Belga, który przecież tak mocno kochał Chelsea już od najmłodszych lat i manifestował tę miłość niejednokrotnie w mediach. Na Stamford Bridge po raz pierwszy w roli zawodnika pojawił się w wieku 18 lat, jednak przygoda ta zakończyła się dość szybko i bez większych sukcesów. Później był West Ham, Everton, Manchester United… każdy herb całował tak, jak ten Chelsea. Wielki come back w letnim okienku transferowym anno domini 2021 miał być spektakularnym powrotem Big Roma, który obiecywał oddać całe swe siły i serce w walce o honor i laury ukochanego klubu. Jak na dobrą, kinową, trzymającą w napięciu produkcję przystało, w pewnym momencie musiał nastąpić zwrot akcji. Ten, nadszedł w przypadku Lukaku bardzo szybko, bo po niespełna kilku miesiącach spędzonych w Londynie.
Kilka dni po emocjonalnym wystąpieniu we włoskiej telewizji Belg zmuszony został do publicznego kajania się i przepraszania angielskich fanów (uściślając: kibiców Chelsea, nie kibiców Lukaku – dzisiaj jedno i drugie nie idzie ze sobą w parze). Odkurzył wyświechtane frazesy o miłości do The Blues i podkreślił, że słowa wypowiedziane w Sky Italia miały na celu wyłącznie właściwe pożegnanie się z kibicami Interu, z którymi Romelu, jak się okazuje, nie zdążył się jeszcze pożegnać. Generalnie zrozumieliśmy wszystko źle, nie tak, jak chciał tego Belg. Jednak co już zostało powiedziane, to już w pamięci pozostanie. Nie ma co dziwić się angielskim fanom i nie ma co wierzyć w słowa Romelu. Autorytetu na Wyspach już nie odbuduje, choć część kibiców wciąż obstaje przy tym, aby dać mu kolejną szansę. W sobotnim spotkaniu pucharowym z piątoligowym Chesterfield udało mu się zdobyć jedną z pięciu bramek i jeśli systematycznie zacznie trafiać do siatki z jeszcze większą częstotliwością, wówczas odkupi swoje grzechy bo przecież po to tu przyjechał – aby strzelać gole.
Jak się okazuje, futbol to nie tylko wrażenia boiskowe, ale także ogrom emocji poza nim. Po zejściu z murawy zarówno od piłkarzy, jak i trenerów nadal wymaga się gry fair play, co nie jest przecież wcale dziwne, ale nie jest też niestety całkiem oczywiste. Pamiętajmy jednak, że piłkarze to tylko ludzie – mogą zdarzać im się wpadki, mogą przytrafiać się niewłaściwe komentarze. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, któremu nigdy nie przytrafiło się chlapnąć czegoś jęzorem w nieodpowiednim miejscu i czasie. Pamiętajmy również, że bycie trenerem to zawód, w którym dozwolone są zwolnienia, przeniesienia i wypowiedzenia. Niech podniesie rękę ten, kto nie zdecydowałby się na skorzystanie z lepszej, bardziej opłacalnej pracy. Nie oszukujmy się – reprezentacja Polski to nie jest Everest marzeń, szczególnie dla kogoś z zagranicy. Nowemu selekcjonerowi życzę sukcesów, odporności, woli walki oraz satysfakcji z osiągania stawianych przez kibiców i PZPN celów. Lukaku życzę, aby ostatnie wydarzenia nie przyćmiły jego dotychczasowych piłkarskich osiągnięć, bo to, że jest jedną z najlepszych dziewiątek na świecie, wciąż nie ulega wątpliwości. Kochani, wszystkiego najlepszego w 2022 roku!
Photo source: sport.pl.











Skomentuj