A wystarczył nam remis z Węgrami… Potem, jak zwykle, było już tylko liczenie na innych – na przegraną Turcji, przegraną Walii… Dziś bez rozstawienia czekamy z niecierpliwością na losowanie, które sparuje nas w barażach, w najlepszym przypadku, z Rosją, w najgorszym – z Włochami. Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezary Kulesza zapewnia, że nie mamy się czego bać, że Polska potrafi wygrać z każdym. Cóż… śmiem poddać to stwierdzenie pod wątpliwość.
Jeżeli nie wygraliśmy z Węgrami, to jakie są szanse na wygraną z Mistrzami Europy? Z grą, jaką prezentowaliśmy podczas całych eliminacji, nie możemy liczyć na awans. Nie przekonuje mnie nawet argument podważający ostatnią formę Azzurich. Remisy bez polotu (0:0 z Irlandią Północną, 1:1 ze Szwajcarią), marnowane stuprocentowe akcje (w tym karne), brak energii i zapału znanego nam i podziwianego podczas Mistrzostw Europy – wszystko gdzieś ostatnio uleciało, ale bez wątpienia wróci i nie zdziwię się, jak wróci ze zdwojoną siłą. Wciąż mówimy przecież o drużynie, która otwarcie chce zawalczyć o wygranie przyszłorocznego Mundialu. Selekcjoner Italii Roberto Mancini zapewnił, że w barażach Włosi dadzą z siebie wszystko. Według mnie, wystarczy, jeśli dadzą z siebie pięćdziesiąt procent.
Jeśli nie trafimy na tegorocznych Mistrzów Europy, to możemy trafić na poprzedniego triumfatora tej imprezy. Portugalia na drugim miejscu w grupie, w której za rywali miała Irlandię, Luksemburg, Azerbejdżan i Serbię to dość wysoko opłacalny zakład i jak się ostatecznie okazało – wypłacalny. Serbowie dość niespodziewanie pozostali w fotelu lidera i to nie oni pocić się będą w barażach. Dla Cristiano Ronaldo będzie to na pewno sprawa honorowa, w końcu przed nim, kto wie, być może ostatni Mundial w roli piłkarza? Oczywiście, znając jego zapał oraz przygotowanie fizyczne i psychiczne, ostatnie Mistrzostwa Świata może rozegrać w Kanadzie, Meksyku i Stanach Zjednoczonych, niemniej luki w postaci opuszczonych MŚ w Katarze sobie i swoim kolegom na pewno by nie darował. Pojedynek reprezentacji Polski z Portugalią byłby bardzo ciekawy, zwłaszcza w kontekście rywalizacji dwóch z trzech najlepszych na świecie napastników (w miejsce trzeciego proszę dobrać sobie wedle uznania Leo Messiego, Mo Salaha lub Karima Benzemę). Trzeba tylko trzymać kciuki, żeby Lewy zechciał zagrać w tym meczu. Jak donoszą media, decyzję o niewystąpieniu przeciwko Węgrom podjął sam zainteresowany, a Paulo Sousa, jako dobry wujek, wziął to na swoją klatę. Oby na wiosnę, wraz z pierwszymi pąkami na drzewach rozwinęły się również chęci polskich piłkarzy do gry. A zagrać przeciwko Joao Cancelo, Rubenowi Diasowi, Bruno Fernandesowi, Diogo Jotcie… to przecież czysta przyjemność.
Trzecia możliwość to Szwecja i tu nawet nie będę się szczególnie rozwodzić. Nie umiemy grać ze Szwecją, zupełnie nie widzę szans na odwet za ostatnie pogrzebanie szans na awans z fazy grupowej ME. Poza tym, Szwecja to drużyna, która gra bardzo brutalnie. Widać to było podczas wspomnianego Euro (odpadając z turnieju, na pożegnanie Marcus Danielson otrzymał czerwoną kartkę w dogrywce meczu 1/8 finału przeciwko Ukrainie), widać to było podczas eliminacji do MŚ (brzydki faul na Cezarze Azpiliquetcie w meczu z Hiszpanią to wszystko, na co stać było Zlatana Ibrahimovica). Nie chciałabym, abyśmy trafili na Szwecję. Skoro i tak mamy przegrać, to chociaż wyjdźmy z tego cało i bez kontuzji. Nasi zawodnicy są przecież tak ważnymi wzmocnieniami ławek rezerwowych swoich drużyn!
Walia to bardzo ciekawa drużyna. Drużyna przez duże D. Grają spójnie, są bardzo zgrani i przede wszystkim, to drużyna wyspiarska. Znaczna część zawodników reprezentacji Walii gra na różnych szczeblach ligowych w Anglii, a tam, jak wiemy, liga jest najmocniejsza. Ostatnio kontuzjowany był Gareth Bale, ale jeśli trafimy na dobrą formę Walijczyka wiosną, to może być dla nas kłopot. Z drugiej strony, Walia może nas wybawić od kompromitacji i kolejnego blamażu – jeśli przegramy w barażach, a co za tym idzie, jeśli nie pojedziemy do Kataru, wówczas unikniemy następnego turniejowego fiaska. Któż z nas z nostalgią nie wspomina Euro 2016 po cichu łudząc się, że powtórzymy to, co wyszło nam za Nawałki? W kontekście ogłoszonej dzisiaj dwudziestki nominowanej do Młodzieżowego Słowa Roku 2021 obok cringe, gituwa czy twoja stara, ewidentnie powinno znaleźć się również za Nawałki.
Poruszając temat Szkocji mogłabym zrobić kopiuj – wklej z powyższego akapitu. To kolejna drużyna przez duże D, równie zgrana i kolektywna jak Walia. I znowu – to drużyna wyspiarska. Te zawsze sprawiają wiele trudności. Mecz Szkotów przeciwko reprezentacji Anglii uważam za jeden z najbardziej zaciętych i emocjonujących podczas Euro 2020, a przecież mówimy tu o spotkaniu zakończonym bezbramkowym remisem. Podopieczni Stephena Clarka nie dali się idącym przez cały turniej jak burza Anglikom, a w eliminacjach do Mundialu w ostatnim meczu przeciwko świetnej Danii potrafili wygrać 2:0 oddając o jeden strzał na bramkę mniej niż rywal. Mało tego, wygrali sześć ostatnich meczów z rzędu, co świadczy o wejściu na bardzo dobre tory. Zresztą, ma ich kto po tych torach prowadzić – nazwiska takie jak Andrew Robertson, Che Adams, Kieran Tierney, John McGinn mówią same za siebie. To solidni zawodnicy grający w Premier League, budujący staranne akcje już w defensywie. A Polacy? Czasami zaskakują mnie ich podania, próby rozgrywania czegoś na podobę tiki-taki. Niekiedy to naprawdę zaczyna wygląda dobrze, ale niestety – braki w wykończeniu, bezmyślne błędy, gra w ciemno bez zorientowania w sytuacji i ustawieniu na boisku, przypadkowość i niecelność przyprawiają mnie o dreszcz zażenowania. Choć i tak pierwsze skrzypce w operze wstydu i poruty gra Wojciech Szczęsny.
Najgorszy z najlepszych, choć w zależności od kontekstu może i najlepszy z najgorszych, to zespół Rosji. Nigdy nie jest dobrze grać przeciwko Rosji. Nigdy nie jest dobrze przeciwko Rosji, po prostu. Zmiana selekcjonera po ekscentrycznym smakoszu Coca-Coli Stanisławie Czerczesowie na Valerija Karpina przyniosła Rosjanom trochę orzeźwienia. O mały włos to Rosjanie bezpośrednio awansowaliby do Kataru, gdyby nie samobójcza bramka Fedora Kudryashova w 81. minucie spotkania przeciwko Chorwacji. Wówczas to drużyna z Bałkanów byłaby naszym potencjalnym rywalem we wiosennych barażach. Z Rosją zawsze jest niewygodnie. Na 19 meczów wygraliśmy tylko 4 razy, Rosjanie 9. Ostatnio mamy tendencję remisową, ale w barażach remis nie przejdzie. Z baraży dalej przejdzie lepszy. A kto będzie lepszy?
Jeśli baraże rozgrywane byłyby już teraz, zaraz, jeszcze w tym roku, wówczas kompletnie nie bylibyśmy w stanie ugrać wyniku na wagę awansu. Niestety, ale psychika jest często dwunastym graczem, który może doprowadzić drużynę do całkowitej destrukcji. Czarne chmury, których chcieliśmy się pozbyć wraz z końcem ery Brzęczka, wcale za nim z szatni nie wyszły. Czarne chmury zostały, zmienił się tylko ten, na którego leje się z nich zimny deszcz. Jedyne, co przebija się z tych chmur, to ego zawodników. Jak zwykle najmniej winni są piłkarze, choć ostatnio coraz częściej okazują skruchę. Być może jest w nich potencjał, są umiejętności, ale wciąż jednak w grze w reprezentacyjnym kolektywie zawzięcie je skrywają. Trzeba jednak patrzeć w przyszłość z optymizmem. Zaufajmy prezesowi PZPN – jeśli prezes mówi, że Polska może wygrać z każdym, to na pewno może.
Może, ale nie musi…
Photo source: sport.pl.











Skomentuj