Kosmiczne ego Leo Messiego

No i zaczęło się. Z założenia wielki projekt galaktycznego Paris Saint-Germain powoli zaczyna się psuć, a do galaktycznej rangi rośnie wyłącznie ego Leo Messiego, które (nie)spodziewanie wystrzeliło w kosmos. –Jak jesteś astronautą, to pozdrów Leo ego tam – mógłby nawinąć Argentyńczykowi Quebonafide. Jakie wnioski po wczorajszym meczu mogą wyciągnąć kibice PSG?

Ściągnięcie wielkich nazwisk na Parc des Princes w tegorocznym okienku transferowym z góry wiązało się z pewnym ryzykiem – w szatni może zawrzeć. Mówiło się o tym już od dłuższego czasu, ale nikt nie spodziewał się, że scysje zaczną się nie w szatni, a na boisku, nie pomiędzy zawodnikami, a na linii zawodnik-trener. Jednak to, że w centrum wrzawy będzie Messi, było niemal pewne.

Pep Guardiola, który miał okazję pracować z Leo jeszcze w Barcelonie, przestrzegał kolejnych trenerów – Messiego nie zdejmuje się z boiska. A już na pewno nie w kluczowych meczach, przy wyniku 1:1, tak jak miało to miejsce w niedzielę na Parc des Princes w spotkaniu przeciwko Olympique Lyon. Kibice PSG liczyli na deja vu z powitania Zlatana Ibrahimovica, gdy ten dołączył do klubu w 2012 roku strzelając na inaugurację dwie bramki przeciwko FC Lorient. To, co zobaczyli w niedzielny wieczór, było zupełnym przeciwieństwem ich oczekiwań.

Oprócz wymęczonego zwycięstwa (które notabene w głównej mierze wywalczyli zawodnicy nie pozyskani w ostatnim okienku transferowym), spotkanie przeciwko Olympique było smutnym widowiskiem, którego aktorzy owszem, podziękowali widowni za przybycie, ale zabrakło wśród nich największej gwiazdy, kreatora gry, boiskowego wirtuoza – argentyńskiego La Pulgity. Obrażony na cały świat nie wyszedł po końcowym gwizdku na murawę, tylko zbierał swoje rozproszone po całej szatni ego. Zastanówmy się teraz przez chwilę – czy zdjęcie zawodnika w 76. minucie ligowego spotkania powinno wywołać u niego aż taką wściekłość na trenera oraz frustrację, rażącą pozostałych zawodników siedzących (od pierwszej minuty!) na ławce rezerwowych? Kto powinien być – jeśli już – bardziej zły – ten, który dostał od trenera szansę wejścia na boisko, czy ten, który tej szansy nie dostał w ogóle? Takie zero-jedynkowe podejście nie zawsze jest właściwe i owszem – na wybiegnięcie na murawę trzeba sobie zapracować, ale na dogranie pełnych 90 minut również. Jeśli Mauricio Pechettino zdecydował, że w ostatnich 16 minutach Messi nie wniesie do gry nic więcej, poza chodzeniem po wyznaczonej części boiska i ściąganiem uwagi przeciwników (lub kibiców), to z taką decyzją Leo powinien się pogodzić. A przynajmniej nie powinien być w swej złości tak ostentacyjny, bo zdjęcia Messiego odmawiającego podania ręki trenerowi momentalnie obiegły cały świat.

Dzień po meczu kibice PSG uczą się czytania z ust i próbują dociec, jakie słowa padły ze strony schodzącego z boiska Messiego oraz stojącego przy linii bocznej trenera. Nie do końca wierzą Pochettino, który, chcąc uciąć wszelkie możliwe spekulacje, podczas pomeczowej konferencji wyjaśnił, iż zapytał tylko Leo jak się czuje, a ten odpowiedział, że wszystko jest ok. Argentyńczyk odniósł się także do samej decyzji o zmianie Messiego: –Myślę, że każdy wie, że w 35-osobowym składzie mamy mnóstwo wspaniałych piłkarzy. Musimy podejmować decyzje dotyczące nie tylko pierwszej jedenastki, ale też zmian, zachowując w pamięci, że najważniejsze jest dobro drużyny. Czasami te decyzje są pozytywne, czasami nie, ale od tego właśnie są trenerzy – trudno się z Pochettino nie zgodzić.

Skonsternowani byli nie tylko kibice, przybyli na Parc des Princes aby zobaczyć w akcji najwybitniejszego zawodnika świata, ale również będący jego nowymi kolegami z drużyny pozostali zawodnicy PSG. O ile dwojako możemy interpretować minięcie się dwóch Argentyńczyków (chciał podać rękę, czy nie chciał? A może to Pochettino wcale jej nie wyciągnął?), o tyle wymowna mina i mowa ciała Leo mówi wszystko. To nie jest Barcelona. To nie jest klub, który La Pulga ma w sercu. Messi przybył do Paryża jak do nowego miejsca pracy, objął stanowisko podobne do poprzedniego, ale jego chęci i podejście do pracy nigdy nie będą takie, jak w Katalonii. Mając w pamięci problemy finansowe Barcy oraz przepisy hiszpańskiej federacji uniemożliwiające zatrzymanie Messiego na Camp Nou możemy wywnioskować, że sześciokrotny zdobywca Złotej Piłki odszedł z Barcelony bardziej z musu, niż z chęci. Ale wybór PSG spośród wielu innych zainteresowanych nim klubów był już przecież jego własną (przemyślaną?) decyzją.

To, że PSG zacznie się psuć, było nieuniknione, to, że zacznie się psuć od Messiego – również, ale to, że zacznie się psuć tak szybko, zaskoczyło na pewno nie jednego sceptyka galaktycznego projektu. Już nawet nie sama sytuacja, ale szum, jaki zrobił się wokół wczorajszego zajścia, budzi nieprzyjemne emocje i może pociągnąć za sobą równie nieprzyjemne konsekwencje. PSG jest wprawdzie liderem w Ligue 1, ale nawet ewentualne sięgnięcie po puchar nikogo nie ucieszy, jeżeli będzie zdobyte w toksycznej atmosferze. Mało tego, Kylian Mbappe zimą będzie mógł w końcu opuścić Paryż, a tempo powrotu do zdrowia Sergio Ramosa jest jeszcze na poziomie profesjonalizmu sztabu medycznego Realu Madryt, więc może szybciej zakończy karierę, niż wystąpi w barwach Les Rouge-et-Bleu. Ile na ławce rezerwowych wysiedzi Keylor Navas, który mimo 35 lat na karku wciąż jest znakomitym bramkarzem?

Z galaktycznych marzeń pozostały kibicom PSG kosmiczne bóle głowy. Remis z najsłabszą drużyną w grupie w Lidze Mistrzów to był dopiero przedsmak tego, co czeka paryskich fanów w najbliższych tygodniach. Gwiazdorstwo Messiego może źle wpłynąć na atmosferę w drużynie i już powoli prowadzi do klasycznego tragizmu sytuacji – albo będzie bunt, bo Pochettino dalej będzie dawał Messiemu tylko tyle minut, na ile rzeczywiście swoją grą zasłuży, albo ulegnie stawiając na La Pulgę maksymalnie w każdym meczu, ale wówczas zbuntują się inni zawodnicy. I tak źle, i tak niedobrze. Wówczas roli arbitra będzie musiał podjąć się Nasser Al-Khelaifi i niewykluczone, że katarski właściciel klubu rozstrzygnie spór zwalniając Pochettino. W Paryżu wszystko jest dziś możliwe. Chyba tylko marzenie, że Messi wystrzeli z formą w kosmos zdaje się być smutną utopią.

Photo source: gazeta.pl.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Amanda, blogerka. Piszę felietony sportowe, recenzuję książki, komentuję bieżące wydarzenia z piłkarskiego świata i zapraszam do wspólnej dyskusji. :-)

Let’s connect