Kepa: czas spłaty

W ubiegłą środę kwadrans przed północą kibicom Chelsea zaparło dech w piersiach. Oto w 119. minucie Superpucharu UEFA Thomas Tuchel wprowadza na boisko Kepę Arrizabalagę w jednym, konkretnym celu – wygrać mecz w karnych. Nie byłoby w tym nic bardziej emocjonującego niż samo spotkanie gdyby nie fakt, że przed oczami, niczym zmora z najstraszniejszego koszmaru, pojawił się Maurizio Sarri i flashback Pucharu Ligi Angielskiej z 2019 roku, z Kepą również w roli głównej.

Ależ to by było deja vu, gdyby Eduard Mendy nie chciał zejść z boiska! Tuchel, mimo iż posiada większe zasoby ogłady i powściągliwości, niewątpliwie byłby zdolny do wybuchu ostentacyjnej złości, bliskiej furii Sarri’ego, gdybyśmy rzeczywiście doświadczyli powtórki z rozrywki. Jednak dzisiejsza Chelsea to zupełnie inna drużyna i nie chodzi mi wyłącznie o zmiany kadrowe, jakie nastąpiły od wspomnianego finału EFL Cup przeciwko Manchesterowi City. To drużyna uporządkowana, właściwie zhierarchizowana, wszechstronna i dobrze zorganizowana. Duża w tym rola niemieckiego szkoleniowca, którego przyjście w styczniu 2021 roku odmieniło The Blues i dostroiło rozregulowany za czasów Franka Lamparda zespół ze środka tabeli, dając mu szanse na osiąganie systematycznych sukcesów, lokując w top 4 Premier League oraz umożliwiając zwycięstwo w Lidze Mistrzów i środowym Superpucharze. Ten ostatni triumf to w dużej mierze zasługa Kepy, który w tej samej sytuacji w 2019 roku zawiódł, a okoliczności, które poniekąd sam stworzył, były bez mała groteskowe.

Ile widzieliście w swoim życiu meczów, w trakcie których zawodnicy nie chcieli zejść z boiska, mimo iż chcieli tego trenerzy a zmiennicy stali już rozgrzani przy linii bocznej, gotowi do ich zastąpienia? Ile z tych meczów to spotkania wysokiej rangi? Nawet jeśli byliście świadkami takich sytuacji, to i tak finału EFL Cup niewiele jest w stanie przebić. Z prostej przyczyny – trafiło na Sarri’ego. Furiat, złośnik, wybuchowiec. Znalazłoby się kilku trenerów, do których można byłoby przypiąć takie metki. Niemniej to właśnie Maurizio Sarri przychodzi na mecz żując niedopałek papierosa. O swoim nałogu mówi otwarcie, ale przyznaje też, że wypalanie sześćdziesięciu papierosów dziennie nie jest dla niego powodem do dumy ani wzorem do naśladowania dla młodego pokolenia. Sarri ma na swoim koncie kilka innych zachowań, których nie powinno się kopiować, jak chociażby zignorowanie wyciągającego rękę Pepa Guardioli po jednym z meczów przeciwko Man City (swoją drogą, wysoko przegranym przez Chelsea). Włoch tłumaczył, że najzwyczajniej nie zauważył gestu hiszpańskiego trenera, ale niestety, widzieli to wszyscy kibice, którzy po końcowym gwizdku nie wyłączyli od razu telewizorów. Jego wybuchowość ujawniała się niejednokrotnie podczas wywiadów na gorąco, ale prawdziwym wulkanem był Maurizio Sarri w finale Pucharu Ligi.

W bezbramkowym meczu Chelsea-City pod koniec dogrywki Sarri zdecydował się na ruch, który w świecie futbolu – szczególnie w meczach wysokiego szczebla – nie jest niczym zaskakującym. Zmiana bramkarza tuż przed konkursem rzutów karnych to zabieg taktyczny i psychologiczny, często omawiany i analizowany przez sztaby trenerskie i samych zawodników. Tym razem, ten ostatni element został prawdopodobnie w przedmeczowej dyskusji pominięty, a cała analiza i przygotowanie do końcowej fazy meczu rozgrywało się wyłącznie w głowie Sarriego. Pech chciał, że znajdujący się między bramkami od pierwszej minuty spotkania Arrizabalaga również miał swój plan i był on zupełnie różny od planu trenera. Tak jak do tanga trzeba dwojga, tak do dokonania zmiany również potrzeba dwóch. Jako zmiennik – Willy Caballero, były już bramkarz The Blues, który rolę rezerwowego pełnił sumiennie i rzetelnie. Willy gotowy do wejścia. Sędzia techniczny unosi tablicę. Maurizio zdenerwowany, ale zadowolony z podjętej decyzji, która zaraz na pewno da zwycięstwo jego drużynie. Kepa… Kepa macha rękami w geście protestu. Kepa zostaje i ani mu się śni opuszczać boisko w kluczowym momencie spotkania.

To, co działo się w kolejnych minutach, przeszło już do historii. Złość Sarriego, zawziętość Kepy, bezradność Willy’ego i zakłopotanie sędziego były mieszanką emocji, które niewątpliwie dały obraz definiujący pojęcie sytuacji kafkowskiej. Syzyfowe próby zdjęcia Hiszpana doprowadziły trenera, który w pewnym momencie sam był bliski opuszczenia boiska, do istnej furii. Zawrócił jednak z tunelu prowadzącego do szatni i do końca obserwował z linii bocznej poczynania swoich zawodników. Idealnym zwieńczeniem mieszanki negatywnych emocji byłaby radość ze zdobycia pucharu. Niestety, Chelsea w karnych przegrała, a całe spotkanie było początkiem końca… Sarri’ego. Buntowniczy i temperamentny, jak na Hiszpana przystało, Kepa zachował swoją pozycję w zespole, a usprawiedliwienie dla jego antagonistycznej postawy znalazł sam trener, tłumacząc groteskowe zajście po spotkaniu, już na spokojnie. ­To było duże nieporozumienie, ponieważ myślałem, że bramkarz ma skurcze i nie może brać udziału w serii rzutów karnych, ale tak nie było. Kepa powiedział, że nic mu nie jest i dlatego został w bramce. Rozmawiałem z Kepą, ale tylko po to, żeby wszystko wyjaśnić. Nie ukarzę go, bo teraz rozumiem sytuację – w ten sposób Maurizio wyklarował sytuację i tym samym zapewnił, że Arrizabalaga może być pewien miejsca w składzie The Blues. I choć stracił pozycję numer jeden na rzecz Senegalczyka Eduarda Mendy’ego, to wciąż gra stosunkowo regularnie, a nowy trener nie chce go sprzedawać.

11 sierpnia 2021 roku nadszedł dla Kepy czas spłaty. Jako najdroższy bramkarz świata, przechodząc za 80 milionów euro z Athleticu do Chelsea, zabrał ze sobą plecak pełen presji, oczekiwań i nadziei do spełnienia. W meczu o Superpuchar Thomas Tuchel wystawił między słupki Mendy’ego, ale i trener, i zawodnicy na długo przed meczem wiedzieli jedno – jeśli dojdzie do rzutów karnych, dokonamy zmiany. To nie była spontaniczna decyzja. Kiedy przybyłem do Chelsea i mieliśmy zagrać pucharowy mecz z Barnsley, to otrzymałem wszystkie statystyki zawodników. Kepa miał najlepszy procent w obronie jedenastek spośród bramkarzy. W związku z tym uprzedziliśmy zawodników, że w meczach pucharowych możemy przeprowadzić taką zmianę. Édou fantastycznie to przyjął w trakcie naszej porannej rozmowy przed tym spotkaniem. Ci goście są prawdziwymi zawodowcami i cieszę się, że mamy w składzie Kepę i Édou – przyznał Tuchel.

Dzisiejsza retoryka jest zupełnie inna, a wynika ona z dobrego i przemyślanego przygotowania do całego sezonu. Sukcesy drużyny to nie tylko znakomita forma lub talent piłkarzy, ale także organizacja, godziny analiz, obserwacji, komentarzy, interpretacji i wyciągniętych wniosków. Dzisiaj Tuchel nie musi tłumaczyć się z zaistniałych w trakcie spotkania nieporozumień i kuriozalnych zachowań. Era Sarri’ego minęła, choć nie minęły wspomnienia i nawiązania. To, co za czasów Maurizio miał wygrać Kepa, ziściło się dopiero teraz, pod wodzą Tuchela. Karne to loteria, tylko w naprawdę wyjątkowych okolicznościach winą za przegrany mecz obarcza się bramkarza. Wyjątkową sytuacją był właśnie finał EFL Cup, gdyż to Kepa wziął na siebie całkowitą odpowiedzialność, wbrew woli szkoleniowca. Nie powiedziane, że Caballero spisałby się lepiej, niemniej spekulowanie i gdybanie nie wniesie dzisiaj do dialogu nic wartościowego.

Kepa otrzymał ogromny kredyt zaufania. Niosąc na barkach ciężar karnych przeciwko City oraz innych, słabych występów za czasów Lamparda, musiał ponownie zmierzyć się z olbrzymim ciśnieniem i presją. Łatwo jest nam oceniać z pilotem w ręce piłkarzy i ich, niekiedy błędne, decyzje, ale futbol – przynajmniej ten na najwyższym poziomie – to również gra psychologiczna. Tuchel zaufał Arrizabaladze dając mu nie tylko szansę na grę, ale przede wszystkim pokazując, że wierzy w niego, ufa mu i pokłada w nim swoje nadzieje. Nic tak nie buduje zawodnika, jak silne wsparcie. Kepa najpierw udźwignął ciążące na nim brzemię, a następnie, broniąc o jedną bramkę więcej od Asenjo, zrzucił cały balast związany z przeszłością. Spłacił kredyt zaufania otrzymany od trenera, spłacił się jako najdroższy bramkarz w historii. Jeden mecz nie czyni go oczywiście najlepszym goalkeeperem na świecie, nie zmieni Mendy’ego na jedynce, być może nie rozegra wielu meczów, ale wykonał plan minimum – zatrzeć ślady przeszłości. Bo po co wracać do tego, co było, skoro teraz pisze się całkiem nowa, lepsza dla Hiszpana historia? Ja już do duetu Kepa-Sarri nie wrócę, obiecuję.

Photo source: weaintgotnohistory.sbnation.com.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Amanda, blogerka. Piszę felietony sportowe, recenzuję książki, komentuję bieżące wydarzenia z piłkarskiego świata i zapraszam do wspólnej dyskusji. :-)

Let’s connect