Czary-mary Magiczni Madziarzy

Emocje po Euro opadają, ale nim się obejrzymy, reprezentacyjna gorączka powróci jesienią. Czekają nas eliminacje do przyszłorocznego, grudniowego mundialu w Katarze, a o miejsce wśród trzydziestu dwóch najlepszych drużyn walczą również Polacy. Jesteśmy w trakcie nie lada przeprawy, gdyż na naszej drodze do awansu stoją Anglicy i Węgrzy. O świetności ekipy Southgate’a wie nawet największy laik po przejrzeniu porannej prasy dzień po finale Mistrzostw Europy, niemniej niech nikogo nie zmylą zaledwie dwa punkty zdobyte w trakcie tejże imprezy przez Węgrów. Magiczni Madziarzy, bo tak nazywani są w swoim kraju, pokazali waleczność, nieprzeciętne umiejętności i świetne przygotowanie fizyczne. Utrzymają tę formę do jesieni?

Przez długi czas nad reprezentacją Węgier ciążyła eliminacyjna klątwa trzeciego miejsca. Na Mistrzostwa Europy 2012 odbywające się w Polsce i na Ukrainie Węgrzy nie pojechali, ustępując grupowym rywalom – Szwecji i Holandii. W eliminacjach do Mistrzostw Świata 2014 w RPA również zajęli trzecie miejsce, tuż za Rumunią i – ponownie – liderem grupy, Holandią. W rywalizacji o awans do ME 2016 we Francji po raz kolejny zajęli trzecie miejsce, ale tym razem umożliwiło im to grę w barażach, a po zwycięstwie nad Norwegami – awans. Rywalizacja o uczestnictwo na Mundialu 2018 w Rosji to kolejne trzecie miejsce Węgrów. Nie trzeba być przesądnym, żeby zauważyć ten rzucony na Węgrów urok.

O miejsce na Euro 2020 Madziarzy ponownie musieli zawalczyć w barażach, ale tym razem startując z czwartej pozycji w grupie. Los był dla nich łaskawy, zsyłając do rywalizacji Bułgarię i Islandię. Dwie wygrane umożliwiające grę w Mistrzostwach Europy to wszystko, jeśli chodzi o łaskawość opatrzności. Wrzucenie Węgrów do jednego worka z Francją, Niemcami i Portugalią to najsurowsze rozdanie w fazie grupowej Euro – tak można było przypuszczać jeszcze przed rozpoczęciem rywalizacji. Impreza zweryfikowała jednak, że to właśnie Madziarzy zaczarowali rywali i oczarowali kibiców (nie tylko węgierskich) pokazując we wszystkich trzech spotkaniach, że swoim poziomem nie odbiegają od największych gwiazd.

Poziomem od swoich idoli odbiegali jednak węgierscy kibice, którzy w trakcie turnieju rozgrywanego również w Budapeszcie, obsypywali zawodników drużyn przeciwnych obelgami i rasistowskimi wyzwiskami. Małpie odgłosy wykrzykiwane w kierunku Kyliana Mbappe, obraźliwe komentarze pod adresem Cristiano Ronaldo oraz wiele innych przezwisk, przekleństw, przeklęć i złorzeczeń doprowadziły do podjęcia przez UEFA porządkowych kroków. 100 tysięcy euro grzywny oraz trzy mecze bez publiczności (w tym jeden w zawieszeniu) to wymiar kary, jaki komisja dyscyplinarna wyznaczyła węgierskiej federacji. Tylko czy rzeczywiście jest to kara wymierna? Sprawcy zamieszania (mówiąc wprost: kibole/pseudokibice) dwóch stadionowych absencji nie odczują, a ich osobiste portfele zostaną nietknięte. Przykre, że w XXI wieku kultura i dobre wychowanie są na rynku ciągle w deficycie.

Wróćmy jednak z trybun na murawę. Pierwszy mecz na Euro w wykonaniu Magicznych Madziarów był rzeczywiście magiczny. Węgrzy grali solidnie i zaskakująco, choć głównie bronili się i utrudniali dostępu do własnej bramki. Portugalczycy mogli wyjść na prowadzenie już w 5. minucie, ale swoją szansę zmarnował Diogo Jota. Każda kolejna sytuacja Nawigatorów równieżnie przynosiła gola, grali jak zaczarowani. Urok z drużyny Portugalii zdjął dopiero w 84. minucie Raphael Guerreiro, który zdobył pierwszą bramkę. Później, do głosu doszedł największy portugalski czarodziej, Cristiano Ronaldo, który podwyższył na 2:0 w 87. minucie, a w doliczonym czasie ustalił wynik spotkania na 3:0.

Jeszcze większe zaskoczenie wywołał mecz drugiej kolejki fazy grupowej, gdyż Francuzi stawiani byli w gronie faworytów do zwycięstwa całego turnieju. Byli faworytem w gronie faworytów. Ale to Węgrzy zdobyli pierwszą bramkę (45+2’) w spotkaniu przeciwko Trójkolorowym i już tylko jedna połowa dzieliła ich od pierwszych trzech punktów na Euro. Przeszkodził im w tym jednak własny błąd, który wykorzystał Antoine Greizmann, wyrównując w 66. minucie gry i tym samym decydując o podziale punktów na Puskas Arena. Węgierskie czary-mary podziałały, ale największe emocje miały dopiero nadejść.

Równolegle rozgrywane mecze Węgrów z Niemcami oraz Portugalczyków z Francuzami w zależności od wyników mogły ustalić ostateczną kolejność w grupie F na kilka różnych sposobów. Wygrana Madziarów dałaby im szanse na awans do fazy pucharowej. Nikt nie podejrzewał, że Niemcy powtórzą swój mecz otwarcia i przegrają zdobywając bramkę dla drużyny przeciwnej, zwłaszcza po zdecydowanej, wysokiej wygranej z Portugalią w drugiej kolejce, niemniej mecz o wszystko zapowiadał się jako niezwykle wyrównany i zacięty. Emocje rosły z każdą minutą, a pierwsze wyjście na prowadzenie Węgrów już w 11. minucie tylko podkręciło atmosferę. W 66. minucie na 1:1 piłkę do bramki Petera Gulacsiego wpakował Kai Havertz, ale węgierska odpowiedź była natychmiastowa. Chwilę później Andras Schaefer ponownie wyprowadził Magicznych Madziarzy na prowadzenie – Allianz Arena w Monachium była już rozgrzana do czerwoności. W 84. minucie Leon Goretzka dał Niemcom awans do fazy pucharowej Euro, dzięki bramce wyrównującej na 2:2. Czarująca bajka o dalszej grze Węgrów w turnieju została przerwana przez niemiecką rzeczywistość. Czy Madziarzy dokończą ją na Mundialu w Katarze?

Albania, Andora, Anglia, Polska, San Marino – oto rywale Węgrów w eliminacjach do Mistrzostw Świata 2022. Jedna drużyna awansuje bezpośrednio, a jedna będzie miała szanse zawalczyć o awans w barażach. Do tej pory drużyna Marco Rossiego odniosła dwa wysokie zwycięstwa i jeden remis, co daje im drugą pozycję w grupie I. Na prowadzeniu są aktualni wicemistrzowie Europy, którzy pod wodzą Garetha Southgate’a grają bardzo dobry, skuteczny, typowo wyspiarski futbol. Tuż za Węgrami plasuje się na tę chwilę Albania, ale to Polacy, zajmujący obecnie czwarte miejsce, stanowią najpoważniejsze zagrożenie w grze o baraże. Biało-czerwoni mają za sobą mecze z najsilniejszymi drużynami, w tym także remis 3:3 z Węgrami, dlatego klasyfikacja generalna po trzech meczach może być nieco myląca. Najbliższe wrześniowe spotkania, szczególnie Węgrów z Anglikami i Polaków z Albanią, mogą przeformować górę tabeli.

Węgrzy są w gazie, nakręceni dobrymi występami podczas Euro mogą wypracować wysokie wyniki podczas jesiennej rundy eliminacyjnej. Na listę strzelców grupy I wpisało się już ośmiu Magicznych Madziarów, a za nami dopiero trzy mecze! Nie da się ukryć, że przyjście do drużyny Marco Rossi’ego w 2018 roku, po trudnym początku dało w końcu Węgrom mocnego kopa. Włoski selekcjoner spośród niespełna dziesięciomilionowego państwa potrafił wybrać zawodników, którzy wspólnie są w stanie stworzyć zwartą drużynę. Historia pokazuje, że to nie indywidualności wygrywają wielkie turnieje, ale właśnie zgrane, dobrze wyselekcjonowane zespoły. Najlepszym i najświeższym tego przykładem są Włosi Paolo Manciniego. Wygląda na to, że włoska myśl szkoleniowa jest dziś receptą na sukces.

Jakiego sukcesu w kontekście Mistrzostw Świata mogą zatem oczekiwać Węgrzy? Na pewno sam awans będzie już odbierany jako znaczące osiągnięcie. To, na jakie drużyny trafią przy ewentualnym zakwalifikowaniu do Mundialu nie będzie miało większego znaczenia, gdyż doświadczenie z Euro 2020 pokazuje, iż nawet z teoretycznie najsilniejszymi zespołami Węgrzy są w stanie grać jak równy z równym. Na Magicznych Madziarach nie ciąży presja, oni mogą, nie muszą. W Katarze bliżej im będzie do czarnego konia, niż zdecydowanego faworyta. Muszą jednak przynajmniej utrzymać dotychczasowy poziom gry, aby znów oczarować kibiców na trybunach i przed telewizorami. Czary-mary, Magiczni Madziarzy!

Photo source: sport.wprost.pl.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Amanda, blogerka. Piszę felietony sportowe, recenzuję książki, komentuję bieżące wydarzenia z piłkarskiego świata i zapraszam do wspólnej dyskusji. :-)

Let’s connect